sobota, 19 marca 2016

Vampire Fever Game Rozdział 6: Mecz Tajemnic

   Wszystko wróciło do normy. No może poza tym, że od teraz ćwiczyłam na W-F, z czego niewyobrażalnie się cieszyłam. Okazało się, że jestem najszybsza z całej klasy (zaraz po Subaru) i bardzo rzadko się męczę.
-He? Mecz?- Siedziałyśmy na dachu, by mieć trochę więcej prywatności.
-Tak. Koszykówki. I Subaru będzie grał.- Yuko uśmiechnęła się pod nosem.- Idziesz? Prawdopodobnie będziesz jedną z „dopingowców”. Jak my.
-Nigdy nie byłam na żadnym meczu. Ani nie oglądałam w telewizji.- Ugryzłam kanapkę.
-To trzeba to nadrobić!- Fumi wstała.
   Moje przyjaciółki już się przyzwyczaiły, że wielu rzeczy nie wiem i nie rozumiem tego całego „slangu” młodzieżowego. Czy jak to się tam nazywa.

-Fumi!!!- Kapitan drużyny wrzasnął mi tuż nad uchem.- Co ty do diabła robisz?! Kij połknęłaś, czy co?! Schyl się bardziej!!! Podłoga cię nie połknie!!!
Miałam nieco mieszane uczucia, co to tego występu. Może dla tego, że każdy był ode mnie wyższy, przez co stałam się dla reszty drużyny pupilkiem w stylu słodkiej, małej wiewióreczki. I co gorsza zaczęły mnie też dokarmiać.
-Ach, Akuś! Nie przemęczaj się. Może pójdziesz na górę, co? O właśnie tak. Może zwiąż włosy.- Pierwszy raz w życiu miałam całe spięto włosy.- Uroczo wyglądasz w koczku!
   Nagle mnóstwo dziewczyn zaczęło się dookoła mnie gromadzić i podziwiać mnie w nowej fryzurze.
-Cześć, dziewczyny!- Jakiś chłopak z drużyny koszykarskiej przywitał się z naszą grupą, ale dziewczyny nadal się dookoła mnie tłoczyły. I tradycyjnie on też dołączył do grupy.
-Fumi! Yuko! Ratujcie!- Obydwie złapały mnie za ręce i wyciągnęły z tłumu i zwiałyśmy do szatni.
-Na następny raz, przypomnij mi, żebym nigdy w życiu cię na coś takiego nie brała.- Fumi odetchnęła.- Robisz za duży harmider.
-Har-co?
-Bałagan.- Podpowiedziała Yuko.- Ale w koku rzeczywiście ci ładnie.

   Nadszedł w końcu ten dzień. Tak, dobrze myślicie. Nadszedł mecz. Dziewczyny już od początku, jeszcze nawet przed występem śmiały się na całego, oczywiście ze mnie.
-Masz minę jakbyś połknęła cytrynę!- Fumi musiała, aż się położyć na ławce. Była cała czerwona i trzymała się za brzuch.
-Yuko, nie chichraj się tak! To jest ważne wydarzenie!
-Kobieto, przesadzasz! Wiem, że po raz pierwszy będziesz widziała prawdziwy mecz, ale…- nie dokończyła zalana kolejną falą śmiechu.
-Dobra, nasza kolej! Wchodzimy dziewczyny!- Weszłyśmy na salę i zatańczyłyśmy do naszego utworu.


„A niby czym ty jesteś, by prawić mi morały?”

   Z trybunów było słychać doping naszej drużyny. Bardzo często padało moje imię. To było nudne. Ale trzeba przyznać, że byłem zaskoczony, że Akane tu jest.
I do tego ma taką głupiutką minę. Jak zafascynowany kotek. I jeszcze tak uroczo układa usta… Tylko położyć się i śmiać.
-SU-BA-RU!!! SU-BA-RU!!!- Wreszcie piłka dostała się w moje ręce. I została mi odebrana.
   Ale jak? Nikt nigdy nie odebrał mi piłki. A tej gościu… Niby za nim pobiegłem, ale ciągle go obserwowałem. Kozłuje koślawo i ciągle się chwieje.
To znaczy, że kontroluje go wampir.
Szybko rozejrzałem się po trybunach. Siedział na oknie, niemal niewidoczny. I od razu go poznałem.

   Udało nam się wygrać 6:4. Po meczu od razu poszedłem do kościoła. I nie po to by się pomodlić.
-Nadal masz zamiar utrudniać mi życie?- Warknąłem już od progu. Pojawił się znikąd, ale wśród wampirów nie było to zaskoczeniem. Stał na odległość ok. dwóch, trzech metrów.
-Raczej „nieżycie”. Ale tak. I bardzo podoba mi się jej zapach…- Warknąłem. Żeby go…!
-Ona należy do mnie. A jak tylko spróbujesz się do niej zbliżyć…
-A uwierz, że spróbuję. I ona będzie moja, ponieważ wiem coś, czego ty nie wiesz, o niej.- Dobra, zaciekawiłem się.
-Czyli niby co?- Uśmiechnął się tajemniczo.
-Gwen! Spadamy!- Piękna wampirzyca zgrabnym ruchem zeskoczyła z wielkiej figury jednego ze świętych i podeszła znużona do brata.
-Nie rozkazuj mi, małolato.
-Droga Gwen, czy byłabyś łaskawa ruszyć swoją dupę, byśmy mogli już sobie pójść?- Poprawił się, co wywołało u Gwen ciche warknięcie.
-Bądź pewny, że będziemy ją obserwować.
-Wypchaj się.- Odpyskowałem jej i odwróciłem się, powoli odchodząc.
-Twój ojciec znowu łamie prawo. Takie małe upomnienie.
-Nie ma kto go ukarać. Żadne z was nie ma zamiaru nawet spojrzeć na tron.
-Ponieważ ktoś inny na nim usiądzie. Z naszej rodziny.

   Odwróciłem się zaskoczony, ale już ich nie było.

piątek, 18 marca 2016

Filmik

A oto i jest! Z góry przepraszam za:

  • brak efektów specjalnych
  • mojej nieudolności do obsługiwania tego czegoś
  • spoilery
  • no i beznadziejne obramowanie
  • i jeszcze milion milionów rzeczy
Tak więc, proszę uważać na małe spoilery. Przedstawione obrazki będą występować (prawdopodobnie) w dalszych rozdziałach, więc OGLĄDASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!!!
Co do rozdziału kolejnego: streszczam się jak mogę, ale czasami człowiek nie daje rady wnieść wszystkich zakupów na raz. Więc CI KTÓRZY SIĘ ODWAŻYLI życzę miłego seansu na 3 minuty.

A znając moje szczęście filmik pewnie się nie wyświetli. Hip hip hura!

niedziela, 6 marca 2016

Nowa zabaweczka czyli muzyczka!

I jak wam się podoba nowa zabawka na blogu? :-D Musiałam się nieźle naszukać, ale jaki efekt według was?

piątek, 4 marca 2016

Vampire Fever Game Rozdział 5: Tajemnica Snów

Jakiś mężczyzna trzyma mnie zawiniętą w jakiś spalony materiał, by nie napadał na mnie śnieg. Płaczę, chociaż nie wiem nawet dlaczego. Dopiero za chwilę dowiaduję się dla czego.
-Mama! Braciszek! Siostrzyczka!
-Musimy uciekać Akane! Inaczej zabiją także ciebie!- Mężczyzna płacze. Przed oczami staje mi obraz kobiety leżącej pod płonącymi belkami. W uszach słyszę jakiś śmiech. Straszny śmiech. Znowu zaczynam płakać.
-A siostrzyczka i braciszek? Oni…
-Oni skupiają się na tobie, mamie i mnie. Muszę cię gdzieś ukryć.- Byliśmy w świecie ludzi. Tutaj także padał śnieg tylko, że o wiele mocniej. Wtuliłam się w mężczyznę i zadrżałam.- Wiem, gdzie cię nie znajdą…
Byliśmy pod jakimś domem. Tata (jak mi się przypomniało) zapukał w drzwi. Otworzył nam jakiś mężczyzna.
-Seiji … Co się…- Ale tata wpadł do domu i trzasnął drzwiami.
-Błagam uratuj ją!- Zaczął energicznie rozcierać mi małe nóżki, które były sine.
-Co się stało?
-Za… zaatakowali nas. Nie wiem kto. Zabili Lisbeth. Nie wiem, co się stało z Gwen i Mikaelem, ale pewnie zostawili ich w spokoju. Polują na mnie i Akane. Błagam, uratuj ją!
-A co z tobą?
-Dam im się zabić.
-Co ty…!
-Bez Lisbeth, to i tak nie to samo. A dzieciaki są duże, dadzą sobie radę.- Podał mnie mężczyźnie, który chwycił mnie w ramiona i mocno przytulił.
-Nie mogę wychowywać wampira. Wiesz, że to i tak źle, że z tobą rozmawiam…
-To zrób z niej człowieka. Usuń jej pamięć. Kościół to potrafi, nie? I jeszcze jedno – podał mężczyźnie album – schowaj to na strychu. Może kiedyś, za paręnaście lat… a może w ogóle… znajdzie to. Możesz jej to wytłumaczyć, jeżeli chcesz, ale ja się żegnam.- I już go nie było.
-Żeby tak traktować dzieci…- Pokręcił głową i spojrzał w moje przerażone oczka. Westchnął.- A więc będziemy na siebie skazani, nie? Choć, zaraz zrobimy z ciebie człowieka, ale najpierw cię umyjemy i jakoś ubierzemy.
Do moich uszu dobiegł bolesny wrzask.

Zerwałam się, zalana potem. Spojrzałam na zegar. Druga nad ranem. Ta sama pora jak w koszmarze. I podczas każdej nocy.
Oparłam czoło o kolana. Co jest? Ten koszmar zaczął mnie prześladować, gdy Subaru napił się mojej krwi drugi raz. Nie pomagają nawet leki nasenne. Koszmar wydaje się jedynie coraz bardziej żywy i ma więcej szczegółów. Boję się.



W szkole też nie mogłam przestać o tym myśleć. Raz po razie, fragment po fragmenciku, wszystko się odtwarzało. I jeszcze zrobiłam coś bardzo głupiego. Ukradłam prześwietlenie swojego kolana.
Właśnie je przeglądałam, gdy coś zwróciło moją uwagę. Niby jest płytka, ale… w kompletnie innym miejscu. I jest także mniejsza. I noga jest grubsza. Spojrzałam także na datę.
Prześwietlenie wykonywałam kompletni w innym terminie.
Coś jest nie tak… Ciągle coś się tu gryzie…
-Akane!!!- Fumi wrzasnęła mi do ucha tak, że omal nie spadłam z krzesła.- Co ty, śpisz?
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Raczej chwilowo umarłaś. Jesteś blada jak trup i masz podkrążone oczy. Co się dzieje?
-N…nic. Po prostu ostatnio się nie wysypiam i tyle. Przepraszam, że was martwię.- Wstałam i odeszłam od naszego kącika śniadaniowego. Skierowałam się w stronę biblioteki. Okazało się, że potrafię znaleźć wspólny język z bibliotekarką, co nawet nie było takie trudne. Wystarczyło się dowiedzieć, jakie książki lubi czytać i trochę z nią o nich pogadać.
-Witaj, moja ty książeczko. Szukasz jakiejś książki?
-Nie tym razem. Dzisiaj przyszłam trochę pomyśleć.- Staruszka pokiwała głową.
-Tak, tak. Biblioteka to najlepsze miejsce do rozmyślań. Proszę bardzo rozgość się.
Usiadłam przy najbardziej oddalonym stoliku i wzięłam jakąś pierwszą lepszą książkę, którą okazała się „Romeo i Julia” Szekspira. Bezmyślnie kartkowałam książkę, byle tylko nie dać się pochłonąć tym dziwnym i absurdalnym myślom.
-Co czytasz?- Subaru pojawił się jak diabeł z pudełka i już nachylał się nade mną, chuchając mi złośliwie na szyję. Po bibliotece przeszły się szepty, które uciszyła wrzaskiem bibliotekarka.
Przymknęłam lekko książkę tak, aby mógł zobaczyć tytuł.
-Lubisz takie rzeczy?
Wzruszyłam ramionami.
Postanowiłam, że ograniczę kontakty ze wszystkimi do minimum. Nawet z Yuko i Fumi. Nie wiem, co się ze mną dzieje i nie chcę by inni przez to cierpieli.
-Halo, żyjesz?- Subaru machał mi ręką przed oczami. Odepchnęłam jego rękę i wstałam.
Odstawiłam książkę na miejsce i wyszłam z biblioteki.
-Cześć Aka…- odwróciłam gwałtownie głowę, udając, że nie widzę Yuko.-… ne…

„Czymże jest jeden nic nie warty człowiek, w całym Wszechświecie?”

Minął tydzień, od kiedy Akane zaczęła dziwnie się zachowywać. Udawała, że mnie nie widzi. Nie tylko ze mną tak było. Z Yuko, Fumi i Takumim było tak samo.  Ciągle siedziała sama z jakimiś papierami z taką aurą, że od razu odechciewało się do niej podchodzić, zanim taka myśl wskoczyła do głowy. Zacząłem się o nią martwić.
Phi! Wampir martwi się o swoją ofiarę! No śmiech na sali.
Przy pierwszej lepszej okazji złapałem dziewczyny i zaciągnąłem do biblioteki. Chociaż ciężko rozmawiało się przy tej wiedźmie.
-Subaru, Takumi wiecie co się dzieje z Akane?
-Właśnie po to was tutaj zaciągnąłem.- Rozejrzałem się po bibliotece. Pojęcia nie mam co się dzieje.
Takumi wzruszył ramionami.
-To wy nie wiecie? W jej domu też nie jest za wesoło. Podobno bardzo często dochodzą stamtąd wrzaski. I Akane wygląda jak żywy trup.
-Od tego ostatniego mogłeś się powstrzymać.- Warknęła Yuko.- Jakby nie było, mówisz o mojej przyjaciółce.
-I mojej.- Dodała Fumi. Po raz pierwszy widziałem je tak poważne i wrogo nastawione.
-Dobra, dobra, tylko się nie pozabijajcie.
-A ty Subaru mógłbyś chociaż trochę ruszyć palcem. Jak już się na nią gapisz, to ruszył byś dupsko i może łaskawie zapytał, co się do diabła stało?- Warknęła Yuko.
W całej grupie zapadła cisza. To było coś nowego. Przyzwyczaiłem się, że dziewczyny wieszają mi się na szyi, a tu ktoś na mnie warczy.
-Po pierwsze – wcale się na nią nie gapię…
-A na basenie to co?- Wtrąciła się Fumi.- Nie no, wcale nie wodziłeś za nią wzrokiem i niemal się śliniłeś na jej widok.
-Co to niby za oskarżenia?- Warknąłem.- Nie wodziłem za nią wzrokiem, a tym bardziej się nie śliniłem!
-Ah, tak?!- Kłótnia wybuchła na dobrze.- W pewnym momencie Fumi mnie spoliczkowała.
-Co, nasz Playboy zaskoczony? Ty…
-A co to za hałasy? Wypad mi natychmiast na korytarz, ale to już! Niektórzy chcą pomyśleć, jak Akane. Chociaż…- spojrzała pomiędzy książki – bardziej by pasowało pospać…
I rzeczywiście – Akane spała przy jednym ze stolików, a dookoła leżały jakieś papiery.
Zignorowałem babkę i podszedłem do stolika. Były tu prześwietlenia i zapiski. Potrząsnąłem ją za ramię.
-Oi. Obudź się.- Podniosła głowę. Miała lekkie cienie pod oczami.
-S-subaru?- Zająknęła się delikatnie, jakby dawno nie używała języka.
Pozbierałem wszystkie notatki i schowałem je do teczki, po czym złapałem ją za rękę i weszliśmy do starej części budynku.
-Subaru! Puść mnie!- Próbowała się wyrwać, ale ja tylko co raz mocniej ściskałem jej rękę, aż przestała protestować.
Wszedłem do jednej ze starych klas i popchnąłem Akane na ścianę i w wampirzej prędkości podszedłem do niej i przybliżyłem swoją twarz do jej. Lekko się zarumieniła.
-Co ty wyprawiasz?- Otoczyłem ja ramionami, tak, aby mi nie uciekła.
-O co ci chodzi?- Prychnąłem.
-O to.- Wgryzłem jej się w szyję. Odruchowo złapałem ją za ramię i przysunąłem. Jej krew była niczym wino – równie uderzająca do głowy. Akane próbowała mnie odepchnąć, ale złapałem ją za drugą rękę i przyszpiliłem do ściany. Po jakimś czasie oderwałem się – z trudem – od jej szyi i znowu na nią spojrzałem.
Byłą nieco przymulona, ale cienie już zniknęły. Dobrze.
-Co się dzieje?
-Nieważne.- Odwróciła wzrok. Uwolniłem jej nadgarstek i złapałem za brodę.
-Powiedz to reszcie. A zwłaszcza Fumi. Proszę bardzo – piękny ślad po uderzeniu.- Lekko odwróciłem głowę, by mogła zobaczyć, nadal czerwony ślad. Wydawała się być zaskoczona. Pogłaskała mnie po policzku, przez co oblałem się rumieńcem. Ale dlaczego?
-Bolało?
-Oczywiście.
-I dobrze.- Uśmiechnęła się i odepchnęła mnie.- Muszę załatwić pewna sprawę z przyjaciółkami, więc… do zobaczenia, Subaru. Na pobraniu krwi oczywiście.

Prychnąłem, a ona pobiegła w stronę biblioteki.