Jakiś
mężczyzna trzyma mnie zawiniętą w jakiś spalony materiał, by nie napadał na
mnie śnieg. Płaczę, chociaż nie wiem nawet dlaczego. Dopiero za chwilę
dowiaduję się dla czego.
-Mama!
Braciszek! Siostrzyczka!
-Musimy
uciekać Akane! Inaczej zabiją także ciebie!- Mężczyzna płacze. Przed oczami
staje mi obraz kobiety leżącej pod płonącymi belkami. W uszach słyszę jakiś
śmiech. Straszny śmiech. Znowu zaczynam płakać.
-A
siostrzyczka i braciszek? Oni…
-Oni
skupiają się na tobie, mamie i mnie. Muszę cię gdzieś ukryć.- Byliśmy w świecie
ludzi. Tutaj także padał śnieg tylko, że o wiele mocniej. Wtuliłam się w
mężczyznę i zadrżałam.- Wiem, gdzie cię nie znajdą…
Byliśmy
pod jakimś domem. Tata (jak mi się przypomniało) zapukał w drzwi. Otworzył nam
jakiś mężczyzna.
-Seiji
… Co się…- Ale tata wpadł do domu i trzasnął drzwiami.
-Błagam
uratuj ją!- Zaczął energicznie rozcierać mi małe nóżki, które były sine.
-Co
się stało?
-Za…
zaatakowali nas. Nie wiem kto. Zabili Lisbeth. Nie wiem, co się stało z Gwen i
Mikaelem, ale pewnie zostawili ich w spokoju. Polują na mnie i Akane. Błagam,
uratuj ją!
-A
co z tobą?
-Dam
im się zabić.
-Co
ty…!
-Bez
Lisbeth, to i tak nie to samo. A dzieciaki są duże, dadzą sobie radę.- Podał mnie
mężczyźnie, który chwycił mnie w ramiona i mocno przytulił.
-Nie
mogę wychowywać wampira. Wiesz, że to i tak źle, że z tobą rozmawiam…
-To
zrób z niej człowieka. Usuń jej pamięć. Kościół to potrafi, nie? I jeszcze
jedno – podał mężczyźnie album – schowaj to na strychu. Może kiedyś, za
paręnaście lat… a może w ogóle… znajdzie to. Możesz jej to wytłumaczyć, jeżeli
chcesz, ale ja się żegnam.- I już go nie było.
-Żeby
tak traktować dzieci…- Pokręcił głową i spojrzał w moje przerażone oczka.
Westchnął.- A więc będziemy na siebie skazani, nie? Choć, zaraz zrobimy z
ciebie człowieka, ale najpierw cię umyjemy i jakoś ubierzemy.
Do
moich uszu dobiegł bolesny wrzask.
Zerwałam się, zalana potem. Spojrzałam na zegar.
Druga nad ranem. Ta sama pora jak w koszmarze. I podczas każdej nocy.
Oparłam czoło o kolana. Co jest? Ten koszmar zaczął
mnie prześladować, gdy Subaru napił się mojej krwi drugi raz. Nie pomagają
nawet leki nasenne. Koszmar wydaje się jedynie coraz bardziej żywy i ma więcej
szczegółów. Boję się.
W szkole też nie mogłam przestać o tym myśleć. Raz
po razie, fragment po fragmenciku, wszystko się odtwarzało. I jeszcze zrobiłam
coś bardzo głupiego. Ukradłam prześwietlenie swojego kolana.
Właśnie je przeglądałam, gdy coś zwróciło moją
uwagę. Niby jest płytka, ale… w kompletnie innym miejscu. I jest także
mniejsza. I noga jest grubsza. Spojrzałam także na datę.
Prześwietlenie wykonywałam kompletni w innym
terminie.
Coś jest nie tak… Ciągle coś się tu gryzie…
-Akane!!!- Fumi wrzasnęła mi do ucha tak, że omal
nie spadłam z krzesła.- Co ty, śpisz?
-Przepraszam, zamyśliłam się.
-Raczej chwilowo umarłaś. Jesteś blada jak trup i
masz podkrążone oczy. Co się dzieje?
-N…nic. Po prostu ostatnio się nie wysypiam i tyle.
Przepraszam, że was martwię.- Wstałam i odeszłam od naszego kącika
śniadaniowego. Skierowałam się w stronę biblioteki. Okazało się, że potrafię
znaleźć wspólny język z bibliotekarką, co nawet nie było takie trudne.
Wystarczyło się dowiedzieć, jakie książki lubi czytać i trochę z nią o nich
pogadać.
-Witaj, moja ty książeczko. Szukasz jakiejś książki?
-Nie tym razem. Dzisiaj przyszłam trochę pomyśleć.-
Staruszka pokiwała głową.
-Tak, tak. Biblioteka to najlepsze miejsce do
rozmyślań. Proszę bardzo rozgość się.
Usiadłam przy najbardziej oddalonym stoliku i
wzięłam jakąś pierwszą lepszą książkę, którą okazała się „Romeo i Julia”
Szekspira. Bezmyślnie kartkowałam książkę, byle tylko nie dać się pochłonąć tym
dziwnym i absurdalnym myślom.
-Co czytasz?- Subaru pojawił się jak diabeł z
pudełka i już nachylał się nade mną, chuchając mi złośliwie na szyję. Po
bibliotece przeszły się szepty, które uciszyła wrzaskiem bibliotekarka.
Przymknęłam lekko książkę tak, aby mógł zobaczyć
tytuł.
-Lubisz takie rzeczy?
Wzruszyłam ramionami.
Postanowiłam, że ograniczę kontakty ze wszystkimi do
minimum. Nawet z Yuko i Fumi. Nie wiem, co się ze mną dzieje i nie chcę by inni
przez to cierpieli.
-Halo, żyjesz?- Subaru machał mi ręką przed oczami.
Odepchnęłam jego rękę i wstałam.
Odstawiłam książkę na miejsce i wyszłam z
biblioteki.
-Cześć Aka…- odwróciłam gwałtownie głowę, udając, że
nie widzę Yuko.-… ne…
„Czymże jest jeden
nic nie warty człowiek, w całym Wszechświecie?”
Minął tydzień, od kiedy Akane zaczęła dziwnie się
zachowywać. Udawała, że mnie nie widzi. Nie tylko ze mną tak było. Z Yuko, Fumi
i Takumim było tak samo. Ciągle
siedziała sama z jakimiś papierami z taką aurą, że od razu odechciewało się do
niej podchodzić, zanim taka myśl wskoczyła do głowy. Zacząłem się o nią
martwić.
Phi! Wampir martwi się o swoją ofiarę! No śmiech na sali.
Przy pierwszej lepszej okazji złapałem dziewczyny i
zaciągnąłem do biblioteki. Chociaż ciężko rozmawiało się przy tej wiedźmie.
-Subaru, Takumi wiecie co się dzieje z Akane?
-Właśnie po to was tutaj zaciągnąłem.- Rozejrzałem
się po bibliotece. Pojęcia nie mam co się dzieje.
Takumi wzruszył ramionami.
-To wy nie wiecie? W jej domu też nie jest za
wesoło. Podobno bardzo często dochodzą stamtąd wrzaski. I Akane wygląda jak
żywy trup.
-Od tego ostatniego mogłeś się powstrzymać.-
Warknęła Yuko.- Jakby nie było, mówisz o mojej przyjaciółce.
-I mojej.- Dodała Fumi. Po raz pierwszy widziałem je
tak poważne i wrogo nastawione.
-Dobra, dobra, tylko się nie pozabijajcie.
-A ty Subaru mógłbyś chociaż trochę ruszyć palcem.
Jak już się na nią gapisz, to ruszył byś dupsko i może łaskawie zapytał, co się
do diabła stało?- Warknęła Yuko.
W całej grupie zapadła cisza. To było coś nowego.
Przyzwyczaiłem się, że dziewczyny wieszają mi się na szyi, a tu ktoś na mnie
warczy.
-Po pierwsze – wcale się na nią nie gapię…
-A na basenie to co?- Wtrąciła się Fumi.- Nie no,
wcale nie wodziłeś za nią wzrokiem i niemal się śliniłeś na jej widok.
-Co to niby za oskarżenia?- Warknąłem.- Nie wodziłem
za nią wzrokiem, a tym bardziej się nie śliniłem!
-Ah, tak?!- Kłótnia wybuchła na dobrze.- W pewnym
momencie Fumi mnie spoliczkowała.
-Co, nasz Playboy zaskoczony? Ty…
-A co to za hałasy? Wypad mi natychmiast na
korytarz, ale to już! Niektórzy chcą pomyśleć, jak Akane. Chociaż…- spojrzała
pomiędzy książki – bardziej by pasowało pospać…
I rzeczywiście – Akane spała przy jednym ze
stolików, a dookoła leżały jakieś papiery.
Zignorowałem babkę i podszedłem do stolika. Były tu
prześwietlenia i zapiski. Potrząsnąłem ją za ramię.
-Oi. Obudź się.- Podniosła głowę. Miała lekkie
cienie pod oczami.
-S-subaru?- Zająknęła się delikatnie, jakby dawno
nie używała języka.
Pozbierałem wszystkie notatki i schowałem je do
teczki, po czym złapałem ją za rękę i weszliśmy do starej części budynku.
-Subaru! Puść mnie!- Próbowała się wyrwać, ale ja
tylko co raz mocniej ściskałem jej rękę, aż przestała protestować.
Wszedłem do jednej ze starych klas i popchnąłem
Akane na ścianę i w wampirzej prędkości podszedłem do niej i przybliżyłem swoją
twarz do jej. Lekko się zarumieniła.
-Co ty wyprawiasz?- Otoczyłem ja ramionami, tak, aby
mi nie uciekła.
-O co ci chodzi?- Prychnąłem.
-O to.- Wgryzłem jej się w szyję. Odruchowo złapałem
ją za ramię i przysunąłem. Jej krew była niczym wino – równie uderzająca do
głowy. Akane próbowała mnie odepchnąć, ale złapałem ją za drugą rękę i
przyszpiliłem do ściany. Po jakimś czasie oderwałem się – z trudem – od jej
szyi i znowu na nią spojrzałem.
Byłą nieco przymulona, ale cienie już zniknęły.
Dobrze.
-Co się dzieje?
-Nieważne.- Odwróciła wzrok. Uwolniłem jej
nadgarstek i złapałem za brodę.
-Powiedz to reszcie. A zwłaszcza Fumi. Proszę bardzo
– piękny ślad po uderzeniu.- Lekko odwróciłem głowę, by mogła zobaczyć, nadal
czerwony ślad. Wydawała się być zaskoczona. Pogłaskała mnie po policzku, przez
co oblałem się rumieńcem. Ale dlaczego?
-Bolało?
-Oczywiście.
-I dobrze.- Uśmiechnęła się i odepchnęła mnie.-
Muszę załatwić pewna sprawę z przyjaciółkami, więc… do zobaczenia, Subaru. Na
pobraniu krwi oczywiście.
Prychnąłem, a ona pobiegła w stronę biblioteki.
Przykro mi. Nie dotrwałam nawet do końca tego rozdziału. Akcja wydaje się być śmieszna. Opisujesz jej sen, który nagle okazuje się, że ma go niemal codziennie. Na początku bohaterka wydaje się być inteligentna, ale teraz mam co do tego wątpliwości. Każdy normalny człowiek zaczął by się dopytywać. Nie w pros, ale podstępem. I jeszcze te fragment dam im się zabić. "Papa idę sobie na samobójstwo. Wiesz nakarm dzieciaka i ogólnie rób co chcesz. Mam w dupie moja córkę, którą niby kocham, ale zostawiam ją samą bo mam ochotę się zabić." Na co ten drugi człowiek reaguje podobnie. "Spoko, nie ma sprawy. Wychowam twoje dziecko. No bo co to dla mnie. No i wiesz jak już umrzesz to pozdrów moją babcię po tamtej stronie. I powiedz jej, że nie mam czasu chodzić na jej grób, ale to zmienię." Mniej więcej tak to dla mnie brzmiało. Sens moich dialogów jest zupełnie inny, ale chodzi mi o to w jak komiczny sposób została napisana, z założenia, dramatyczna scena. Polecam przeczytać więcej książek z opisami przeżyć. Nie zmienia to faktu, że zaobserwowałam w twoich pracach coś co kazało mi czytać więcej. Aż do teraz. Niestety nie wiem co to jest. Prawdopodobnie pomysł, ale też próba wykreowania dosyć ciężkiego charakteru głównej bohaterki. Jeżeli będziesz ćwiczyć i od czasu do czasu poprosisz kogoś o prawdziwą krytykę (piszę o osobach, które powiedzą ci szczerze, co jest nie tak), oraz postarasz się poprawić takie błędy, o których napisałam ci wcześniej. To będziesz w stanie sama błędy wyłapywać. Niestety, żegnam się z tobą, choć prawdopodobnie przeczytasz te komentarze za długi czas. Życzę powodzenia, bo myślę, że naprawdę masz talent. :)
OdpowiedzUsuń