piątek, 14 października 2016

:'(

Cześć, ostatnio się nie wyrabiam z pisaniem i kończą mi się rozdziały o Haruce i Yuu. Tak więc na jakiś czas nie określony zawieszam bloga, tym bardziej, że będę jechać do szpitala na 4 tygodnie, prawdopodobnie w listopadzie. Na razie postaram się powstawiać jakieś One Shoty, ewentualnie z rozdział albo dwa o naszych bohaterach. Co do Vampire Fever Game, muszę coś wymyślić, ale nie zawieszam opowiadania na zawsze.
Tak więc, na razie się z wami żegnam i przepraszam, ale mam krucho z nauką. Mam nadzieję, że coś uda mi się napisać i wstawię to w najbliższym czasie.
Na tydzień przed wyjazdem do Konstancina, postaram się wam o tym napisać.
Tak więc, Bayo!

poniedziałek, 10 października 2016

Watashinojinsei no (orokana) no ai - Rozdział 12

12. Szczerość i miłość nade wszystko

-Kso. Chciałem ci to dzisiaj powiedzieć, ale nieco w innych okolicznościach.- Zsunąłem się po drzwiach i walnąłem w nie kilka razy głową.- Jestem głupi, prawda? Pamiętasz jak się mnie zapytałaś, dlaczego chce się z tobą zaprzyjaźnić? Właśnie dzisiaj dałem ci prawdziwą odpowiedź. Ponieważ się w tobie zakochałem. Ale dopiero od niedawna to uczucie doprowadza mnie do szaleństwa. Nie potrafiłem już tego ukrywać.
Westchnąłem. Myślałem, że jak jej to powiem, to przyniesie mi to ulgę, ale zrobiło mi się jeszcze gorzej. Haruka… Nie ma szans żeby już mnie pokochała.
-Możesz oczywiście mnie teraz odesłać. Nie będę miał ci tego za złe. W końcu zasłużyłem sobie na to. Jestem tylko marnym tchórzem. Bałem się twojej reakcji na moje słowa. Dotyczące i tego morderstwa, i tego, że oszalałem na twoim punkcie. Ja się nie zakochałem, ja oszalałem z miłości do ciebie. Dla mnie nie liczy się już nic oprócz ciebie.
Nadal cisza. Przeczesałem włosy palcami i westchnąłem.
-Tak czy inaczej, muszę pójść na policję dostarczyć dowody. Możliwe, że będą chcieli mnie zamknąć. I pewnie im się to uda za jakiekolwiek najmniejsze przewinienie.
Nagle coś wyleciało spod drzwi. Podniosłem to. Koperta. Zaadresowana do mnie.
-P-przeczytaj t-to, p-proszę.- Powiedziała jąkając się, Haruka-chan.
Otworzyłem kopertę i zacząłem czytać.

Drogi Yuu
      Nie wiem, od czego zacząć. Nie wiem, co wyobrażałam sobie, zaczynając pisać tą wiadomość. Jestem jednak pewna, że jestem tchórzem.
      Nie potrafię wyznać Ci swoich uczuć wprost, ale nie potrafię też już tego ukrywać i ciągle kłamać. Nie jestem pewna, czy to na pewno to uczucie. Nigdy go nie czułam. Ale może opisze co się ze mną dzieje.
      Kiedy jestem obok Ciebie, moje serce jakby miało wyskoczyć mi zaraz z piersi. Kiedy z Tobą rozmawiam, czuję się jakbym miała zdawać jakiś ważny test. Denerwuje się jak o Tobie myślę. Mam motyle w brzuchu. Nie wiem, co powiedzieć.
      Wiem, że wydaje Ci się , że jestem normalna. Nic nie czuję. Ale… to tylko taka gra. Kiedy umarli moi rodzice, nauczyłam się zakładać maskę i w obliczu tego przytłaczającego uczucia, nie wiem co robić. Wydaje mi się, że mówią na to „miłość”
      Więc, chce Ci powiedzieć na koniec tylko parę słów, dla których napisałam ten głupi list.
      Kocham Cię, Yuu.
Haruka (ten tchórz i idiotka)
-H-Haruka…- Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Ona… ona też mnie kocha? Od kiedy?
-C-chciałam dać ci to, d-dzisiaj na tej dyskotece. A-ale wyszło, jak zawsze. Stchórzyłam.
-Haruka-chan… Wpuść mnie…- Drzwi powoli się otworzyły, a ze szpary patrzyły na mnie zielone oczy.
Otworzyła szerzej drzwi, chowając się za nimi. Gdy wszedłem do jej pokoju, powoli je zamknęła nie odwracając się do mnie.
Schowałem list do kieszeni i podszedłem do niej.
Haruka trzymała ręce na sercu całą czerwona. Otoczyłem ja ramionami.

Nic nie mówiłem. Więc to znaczy zapomnieć języka w gębie. Nie wiedziałem jak używa się języka, jak się mówi.
Po jakimś czasie zabrałem ręce i schowałem je do kieszeni w spodniach. Haruka odwróciła się do mnie, a ja się pochyliłem.

Pocałowałem ją. A ona o tym wiedziała. Czułem ciepło jej ust na swoich. Była świadoma tego, że ją całuję. I odwzajemniła pocałunek.
Przyciągnąłem ją do siebie, delikatnie podnosząc, nie przerywając pocałunku.
©©©
Całowałam się. I to z chłopakiem, którego pierwszego pokochałam. Chłopakiem, na którego zawsze mogłam liczyć. Który też mnie kochał.
Przyciągnął mnie do siebie, lekko podnosząc. Zarzuciłam mu ręce na ramiona i zanurzyłam palce w jego jasnobrązowych włosach.
Nie wiem, jak długo trwał nasz pocałunek. Miałam wrażenia, że wiecznie. I nie miałabym nic przeciwko temu.
Nie otwierałam oczu z obawy, że… no właśnie. Nie wiedziałam, dlaczego.
-Haruka.- Drgnęłam na dźwięk jego głosu.- Otwórz oczy.
Powoli otworzyłam oczy. Twarz Yuu, znajdowała się zaledwie parę milimetrów od mojej. Odwróciłam wzrok. Byłam zawstydzona do granic możliwości.
Ale byłam szczęśliwa. Szczęśliwa, że Yuu, też mnie kocha. Tak samo, jak ja jego.
-Powiedz to.- Szepnął mi na ucho. Delikatnie podskoczyłam.- Chce usłyszeć to z twoich ust.
-K-k-k.- Westchnąłem głęboko i spojrzałam na swoje nogi. Ledwie słyszalnie powiedziałam, co miałam powiedzieć.- Kocham cię.
-Nie dosłyszałem.
-Słyszałeś doskonale!- Warknęłam i znowu westchnęłam.- Kocham cię.
-Hm? Coś mówiłaś?
-Kocham cię idioto!- Spojrzałam mu w oczy. Uśmiechał się czule, a ja oblałam się czerwienią.- B-baka.
-Ale twój.- Przytulił mnie do siebie, a ja cała czerwona patrzyłam na jego uśmiech.

-Jak chcesz, możesz u mnie nocować.- Mruknęłam pod nosem. Nie chciałam, aby sobie gdzieś szedł.
-Hm… No nie wiem…- Ach tak?! Taki z niego żartowniś?! Ty… Czekaj, no! Zaraz cię rozwalę!
-Oczywiście jest zakaz płodzenia dzieci.- Spłoną rumieńcem.- Myślałeś o tym, prawda?
-N-n-n-n-n-n-nie!- Odskoczył ode mnie i zaczął rozglądać się po pokoju.
-Widzę, że myślałeś.
-Mówię ci, że nie myślałem!
Nie wytrzymałam i się zaśmiałam. On pocałował mnie w czubek nosa.

-C-co ty robisz?!
-Przyzwyczajam cię. Od teraz będę cię całować kiedy nie będziesz się spodziewać. Tak jak wtedy.
-Wtedy?- Był przerażony. Bardzo przerażony.
-Co wtedy?- Roześmiał się nerwowo w stylu „Ha, ha, ha…”
-Kiedy mnie pocałowałeś?- Usiadłam na łóżku.
Poddał się.
-Kiedy pierwszy raz u ciebie nocowałem. Jak spałaś.
Odsunęłam się gwałtownie pod samą ścianę.
-Najpierw zaczyna się od całowania!
-T-to nie tak!- Potknął się o Kirę, która uciekła w popłochu na parapet i wylądował nade mną na czworaka.
-Y-Yuu.- W życiu nie czerwieniłam się tak często jak podczas tego dnia.
Cmoknął mnie w usta i zszedł ze mnie.
-Zaraz przyjdę. Jak dobrze, że mieszkamy obok siebie, nie?- Uśmiechnął się i zostałam sama w pokoju.
Poszłam do łazienki i przebrałam się w piżamę oraz zmyłam makijaż.
I oto ja. Prawdziwa Haruka.
©©©
Do domu poszedłem z tym idiotycznym uśmiechem i myślą „Haruka mnie kocha! Haruka mnie kocha!”
-O-ho. Czyli się udało?- Dziadek jak zwykle musi się dowiedzieć pierwszy.
-Nie do końca jak chciałem, ale tak. A i jeszcze jedno.- podałem dziadkowi telefon i włączyłem notatnik głosowy.

-Co ty jej zrobiłeś?
-Powiedziałem prawdę. O tym, że zabiłeś naszą ciotkę.
-Dobrze wiesz, ze tego nie zrobiłem!
-Wiem. Sam ją zabiłem. I tą staruchę też.
-Co ty powiedziałeś?
-Zabiłem ją. Gdybyś się nie zjawił, zabiłbym też Harukę. Nie wierzę, że ona także brała twoja stronę. Chociaż, patrząc po jej reakcji, wątpię by już kiedykolwiek ci zaufała.

-Masahiko zabił…?
Kiwnąłem głową załamany.
-I ciotkę, i babcię. Chciał też zabić Harukę. Mógłbyś dostarczyć to na policję?
-A ty?
-Nocuję u Haruki.
-Wiesz… ciekawie byłoby mieć prawnuki, ale ostrożności nigdy z wiele…
-Dziadku!- Przypomniał mi się suchy żart Haruki o zakazie płodzenia dzieci. Jak ona może to powiedzieć z taką poważną miną?!
-Dobra, dobra. Tylko żartuję.- Dziadek się roześmiał.- Najważniejsze jest to, abyś się nią opiekował.
Zgarnąłem rzeczy i wróciłem do domu Haruki, cały w skowronkach, pomimo nocy.

*Chodź ucieknijmy stąd. Nie chcę już oddychać tym zatrutym powietrzem*

-Yuu?- Obudziłem się. To Haruka.
-Tak?-Ziewnąłem. Która może być? Trzecia?
-Szybko, wstawaj!
-Co jest?- Wstałem ze śpiwora nadal z zamkniętymi oczami. Haruka pociągnęła mnie za rękę.- C-co?!
-Zamknij się. Spać mi się chce.- Leżała przytulona do mnie, nie mając najmniejszego zamiaru mnie puścić.
Także ją przytuliłem z mocno bijącym sercem.

I tak przespaliśmy resztę nocy.

czwartek, 6 października 2016

Watashinojinsei no (orokana) no ai - Rozdział 11

11. Początek prawdziwej miłości.

Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił i oto szłam dzisiaj zarumieniona do sklepu z sukienkami.
Pierwszy raz się tak przejmuję. Może dlatego, że napisałam ten przeklęty list z moimi uczuciami.
Ciocia postanowiła, ze mi pomoże w doborze i czułam się jak na odstrzelaniu. Miałam wrażenie, że wybrała każdą sukienkę ze sklepu.
-Co powiesz na tą?- Podała mi jakąś soczyście pastelową, różową sukienkę. Spojrzałam na nią przerażona.
-Żadnych pastelów i różowego.
Stosik zmniejszył się gdzieś o 1\3.
-Co te dziewczyny mają w głowach. Przecież to są najlepsze możliwe sukienki.- Mruczała pod nosem.
Potem przyszło przymierzanie. I okazało się, że większość sukienek uciska mnie na piersiach (ja naprawdę nie mam takich dużych!), przez co połowa od razu wróciła na wieszak.
Po jakimś czasie została jedna sukienka.
-Ale brzydka. Chodź pójdziemy do…
-Jest idealna.- Porwałam ją do przymierzalni i natychmiast ją założyłam. Wyszłam z przymierzalni.- Chcę ją.

Paru chłopaków zafiukała na mój widok. Może dlatego, że byłam taka rozpromieniona na myśli, co powie Yuu-kun jak mnie zobaczy.
Olałam ich i przebrałam się z powrotem w moje ciuchy i trzymałam sukienkę jak mój najdroższy skarb.
To nie były krótkie zakupy. Trwały gdzieś z dwie godziny, przez co zrozumiałam, dlaczego tak dużo czasu zajmuje prawdziwym kobietom w sklepach.
Aktualnie, leżę na łóżku wpatrzona sufit, z lekkim makijażem i właśnie w tej oto sukience i butach na lekkim obcasie.
Ciocia pożyczyła mi portmonetkę zawieszaną przez ramię. Schowałam do niej telefon, chusteczki, szminkę (ciocia dała mi ją z tajemniczym uśmiechem. Ciekawe o co chodzi.) i list. Wyjęłam go z torebki i przyjrzałam się kopercie. Przez chwilę chciałam ją wyrzucić, ponieważ to zniszczy moją przyjaźń z Yuu-kunem, ale się powstrzymałam.
Tak będzie lepiej. Jeżeli ma mnie odrzucić, to przynajmniej będzie wiedział co czuję. Nie potrafię już udawać.
Miś, którego dostałam od Yuu-kuna, siedział na szafce przy łóżku, czuwając nad moim snem. Mam wtedy wrażenia, jakby to Yuu był przy mnie.
Wstałam z łóżka, chowając list do torebki z cichym westchnieniem i zeszłam na dół.
Nic nie robiłam z włosami. Po prostu pozwoliłam im być moimi włosami i tak oto mam je proste, tak jak na co dzień. Niech przynajmniej moje włosy będą wyglądać jak ja.
Rozległ się dzwonek do drzwi.
Otworzyłam drzwi i ujrzałam Yuu-kuna w coś co miało przypominać garnitur.
Znaczy… krawat był niechlujnie zawiązany, koszula była na wierzchu, a na niej była kamizelka z długimi rękawami.

Nie wiem czemu, ale trochę mnie to urzekło. Wyglądał naprawdę elegancko, pomimo swojej wymiętej koszuli.
-Ł-Łał, Haruka.- Złapał się za kark i odwrócił zarumieniony wzrok.- Pięknie wyglądasz.
Zaraz… Czy Yuu… Też mnie tak kocha, jak ja jego?
-D-dziękuję.- Spojrzałam na swoje stopy, zawstydzona i ścisnęłam swoją rękę.- Ty też dobrze wyglądasz.
-Dzięki. To idziemy?- Kiwnęłam głową. Pożegnałam się z ciotką, która puściła do mnie oczko. Miałam ochotę trzasnąć zawstydzona drzwiami.
Szliśmy przez miasto rozmawiając. Ale… przypominało to rozmowę nieznajomych.
Jak tam życie? U mnie też OK.
Muszę coś zrobić. Tylko co? Muszę ratować tę chwilę!
Jak na zawołanie potknęłam się o jakąś wystającą kostkę. Poleciałam w stronę Yuu-kuna. Objął mnie w pasie, kiedy w niego uderzyłam w pierś i delikatnie wplótł palce we włosy, a ja niechcący (chcący) także go objęłam.

-Wszystko w porządku, Haruka?- Nie zwrócił się do mnie –chan. Czemu? Czemu?
-T-tak.- Ale go nie puściłam. Nie chciałam.- Możemy tak chwilkę postać?
-Jasne.- Odpowiedział i odruchowo mocniej objął mnie w pasie.

©©©

Wszystkie moje organy jakby zostały napompowane. Chyba tym określa się „motylami w brzuchu”. Tylko, że moje motyle bardzo się rozmnożyły i były w całym moim ciele.
Przycisnąłem ją mocniej do siebie. Już nie potrafię. Nie potrafię ukrywać, że kocham Harukę do szaleństwa. Zakochałem się w niej tego pierwszego dnia, gdy ją zobaczyłem. Była piękna, pomimo obojętnej twarzy i wrogiego spojrzenia.
-Trochę się boję.- Puściła mnie. Chciałem krzyknąć rozpaczliwe „nie”.
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze, nie?- Uśmiechnąłem się do niej trochę wymuszenie. Odwzajemniła uśmiech. Złapała mnie mocno za rękę i pociągnęła.

-W takim razie, idziemy!
Wyjąłem rękę z jej uścisku i splotłem z nią palce lekko się rumieniąc. Też się zarumieniła.
-Się wie!

 *Kiedyś w końcu się spotkamy. Jestem tego pewna.*

-Dziękuję.- Powiedziała Haruka siedząc na ławce. Przyjęła ode mnie kubek z colą.
-Zmęczona?- Łyknąłem spory łyk coli. Po cichu poprosiłem by dolali mi trochę alkoholu. Zawsze się znajdą tacy którzy będą skorzy do ryzykowania. Ja też ryzykuję.
-Troszeczkę. Ale w pozytywnym sensie.- Powiedziała uśmiechnięta. Też się uśmiechnąłem i zamknąłem na chwilę oczy.
Kiedy je otworzyłem musiało minąć parę dobrych minut, ponieważ nie było obok mnie Haruki.
Poderwałem się gwałtownie. Nie możliwe, nie może być!
©©©
-Masa-kun? Dokąd mnie prowadzisz?- Masahiko ciągnął mnie za ramię.- Muszę wrócić do Yuu-kuna.
-Ten idiota trochę się zdrzemnie i będziesz mogła do niego wrócić. Chociaż wątpię byś była w stanie to zrobić, po tym co ci powiem.
Puścił moje ramię, a ja zatrzymałam się gwałtownie. Zastanowiłam się nawet nad możliwością ucieczki, ale ciekawość wygrała.
-Po tym co mi powiesz?
-Tak. Od razu też uprzedzam – możesz mi nie wierzyć, ale to 100%-owa, prawda.- Oparł się o ścianę z poważną miną.- Wiesz dlaczego ja i Y, się tak nie lubimy? Czemu przepisał się do tej szkoły?
-Nie. Myślałam, że z czasem mi powie…- Ledwo dokończyłam zdanie, Masa-kun wybuchnął śmiechem.
-A więc tak chciał to rozegrać! Ale z niego idiota!- Powiedział pomiędzy przerwami śmiechu. Otarł łzy śmiechu i spojrzał na mnie.- Powiem ci. Przepisał się do tej szkoły, by uniknąć odpowiedzialności.
-Odpowiedzialności?- Czemu pomyślałam o jakiś alimentach?!
-Aha. A dokładniej rzecz biorąc chciał uniknąć wyroku za zabójstwo.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Bo co mówić w takiej sytuacji? Przełknęłam głośno ślinę, po gdzieś dwóch minutach.
-Kłamiesz.
-Zabił moją ciocię. Jedyną która poświęcała mi tak dużo czasu. Otruł ją.
Otruł? Nie, nie możliwe. To nie może być prawda. Yuu-kun by tego nie zrobił. On jest… on jest dobry i miły. Nigdy by tego nie zrobił!
-To musiała być pomyłka. Wierzę…!
-To uwierz w końcu!- Krzyknął.- Yuu jest zwykłym mordercom! I nikim więcej! Zrozum to w końcu! Boję się o ciebie, że ciebie też zabije!
-Yuu-kun mnie nie zabije!- Nim spostrzegłam co Masahiko usiłuje zrobić, już byłam przyszpilona do ściany i miałam jego kolano pomiędzy nogami.- Nie! Przestań!
-Jezu, czemu to tylko ciebie zawsze kochają? Zawsze tak było. Nawet ta suka cię pokochała, jak cię spotkała! I kolejna suka która się na ciebie złapała!
Złapał mnie za szyję i zacisnął dłonie. Chciał mnie zabić. Widzę to w jego oczach. Potem mnie też zgwałci.
-Yuu…!- Krzyknęłam ostatkami powietrza.
Nagle już nic mnie nie uciskało, nie miałam żadnego kolana pomiędzy nogami. Tylko delikatny podtrzymujące mnie ręce. Nic więcej się nie liczyło.
-Ty skurwysynie.- Rozpoznałam głos Yuu-kuna. Wyrwałam się pomimo sporego niedotlenienia i wybiegłam ze szkoły, łapiąc jakąś taksówkę.
©©©
Podniosłem Masahiko za koszulę. Płynęła mu z nosa i ust krew. Pobiłem go, niewiele pamiętając, że w ogóle to zrobiłem.
-Co ty jej zrobiłeś?
-Powiedziałem prawdę. O tym, że zabiłeś naszą ciotkę.
-Dobrze wiesz, ze tego nie zrobiłem!- Wrzasnąłem. O Boże, Haruka! Co ona teraz myśli? O mnie? O sobie?
-Wiem. Sam ją zabiłem. I tą staruchę też.
-Co ty powiedziałeś?- Przycisnąłem go mocniej do ściany.
-Zabiłem ją. Gdybyś się nie zjawił, zabiłbym też Harukę. Nie wierzę, że ona także brała twoja stronę. Chociaż, patrząc po jej reakcji, wątpię by już kiedykolwiek ci zaufała.
Puściłem go i rzuciłem się biegiem przez całe miasto. Boże, Haruka!
©©©
Dojechałam do domu i natychmiast pobiegłam do swojego pokoju. Ciotka spała na kanapie. Jakby nie było, jest gdzieś północ.
Usiadłam na łóżku i podkuliłam nogi.

To nie jest możliwe aby Yuu-kun był mordercą. Gdyby była taka potrzeba powierzyłabym mu swoje życie. On jest za dobry by być mordercą.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Pewnie ciocia je otworzyła. Po chwili rozległ się zdyszany głos.
-Haruka-chan? Jesteś tam?
I co mam odpowiedzieć?
-Wchodzę, dobrze?
-Nie!- Krzyknęłam i oparłam się mocno o drzwi.- Proszę nie! Ja… 
-Boisz się mnie?- Nie wiedziałam co powiedzieć. Najgorsze było to, że zastanawiałam się nad odpowiedzią „tak”.- Boisz. Wiem, że się mnie boisz, ale proszę wysłuchaj mnie! Masahiko się przyznał, że to on zabił tą kobietę! Ja… ja nie potrafiłbym nikogo zabić! Uwierz mi!
-Dlaczego mam ci wierzyć? Przecież nic mi nigdy o tym nie mówiłeś!
-Uwierz mi proszę! Uwierz mi dlatego… ponieważ… ponieważ cię kocham!


poniedziałek, 3 października 2016

Watashinojinsei no (orokana) no ai - Rozdział 10

10. No i sranie w banie

Zadzwonił mój telefon. Podniosłam się zaspana. Już jedenasta?
-Halo?
-Przepraszam Haruka, obudziłem cię?
-Nie, skąd.- Ziewnęłam.- Coś się stało?
-Pomyślałem, że… no wiesz… może byśmy się spotkali, no nie wiem… w kawiarni, może, albo na kręglach…
Yuu się jąka? Chyba musiało coś się stać. Albo jest zdenerwowany. Ale czym? Rozmową ze mną?
Zaraz, przecież ja też często się denerwuję jak go widzę. Wtedy mam lekkie zawroty głowy i przyśpieszone bicie serca, o którym już mówiłam kiedyś…
-Może na kręglach?
-Tak, właśnie na kręglach. Możesz o 13.00?
-Mogę. To na przystanku?
-Tak. To do zobaczenia!.
Rozłączył się, a ja westchnęłam i uwaliłam się z powrotem na łóżko.
Miałam niezły syf w pokoju, ale nie chciało mi się strasznie sprzątać. 

Wczoraj jak wróciłam do domu, to rzuciłam wszystko na ziemię i od razu poszłam spać.
Znowu westchnęłam i się podniosłam. Zaczęłam się zastanawiać, w co ja się w ogóle ubiorę?
Zaraz, zaraz… Od kiedy ja się tym przejmuję jak widzą mnie inni ludzie?
Wzdrygnęłam się i wybrałam jakieś ubranie. Już po chwili przeglądałam się w lustrze.

-Ch-chyba dobrze…- Mruknęłam pod nosem i zeszłam na dół. Po drodze spojrzałam na zegarek. Naprawdę? Zaraz dwunasta?
-Dzień dobry, Haruka. Późno wsta…- Zobaczyła jak się ubrałam i dosłownie, omal nie wypuściła talerza z rąk.-…łaś.
-Dzień dobry, ciociu.- Zaczęłam żuć kanapkę z szynką i pomidorem.
-Idziesz gdzieś?
-Yhy.
-Gdzie i z kim?
-Z Yuu-kunem na kręgle. Nie, nie masz nic do gadania.- Odpowiedziałam, zanim zadała swoje standardowe pytanie.
-Aha. Tylko wróć do dziesiątej.
-Dobrze.
Zapanowała dosyć niezręczna cisza, którą przerywało stukanie talerzy.
-Haruka, mogę cię o coś zapytać?
-Yhy.
-Tylko odpowiedz szczerze.
-Zawsze jestem szczera.- Przesunęłam palcem pomidora i znowu ugryzłam kanapkę, by za chwilę popić ją herbatą.
-Czy kochasz Nagai Yuu?
Myślałam, że udławię się herbatą. Gwałtownie ją odstawiłam i zaczęłam kasłać.
Kiedy atak kaszlu minął, spojrzałam na ciotkę.
-Że co?- Wychrypiałam.
-Czy kochasz Nagai Yuu?
-N-nie! To mój przyjaciel!- Byłam przerażona.
Tej opcji nie brałam pod uwagę pod żadnym możliwym kontem. I nie chcę brać.
-Może ty jeszcze tego nie rozumiesz. Ale on coś do ciebie na pewno czuje.
-Wydaje ci się. Dziękuję za śniadanie.- Gwałtownie odsunęłam krzesło i wyszłam z domu.
I co teraz? Do spotkania mam jeszcze z godzinę, a przecież nie będę teraz dzwonić do Yuu-kuna.
Postanowiłam, że pójdę na zakupy. Pierwszym sklepem do którego weszłam był sklep z biżuterią. Zaczęłam przykładać do uszu kolczyki i jak bym z nimi wyglądała.

-Te na pewno spodobają się twojemu chłopakowi.- Podeszła do mnie ekspedientka.- Pamiętam jak ja się zakochałam w swoim mężu. Niedługo będziemy obchodzić pierwszą rocznicę ślubu.
-Mogę się pani o coś zapytać?- Raz kozie śmierć!
-Oczywiście słoneczko, o co chodzi?
-Jak… jak się pani czuła… może nie… jak pani poznała…- Nie wiedziałam jak to ubrać w słowa.
-Jak się zorientowałam, że się zakochałam?- Kiwnęłam głową.
-I co pani wtedy czuła.
-Hm… Pamiętam, że moje serce szybko biło jak go widziałam i nagle z pewnej siebie dziewczyny zaczynało się robić takie niezdecydowane dziewuszysko.- Zaśmiała się i podniosła jakieś kolczyki, by je zawiesić na stojaczku.- Co do zorientowania, to ciężko było mi się do tego przyznać, jak ktoś mi to podsuwał. Aż w końcu się zdecydowałam i mu to powiedziałam.
-Dziękuję za pomoc.- Mniej więcej te same objawy.- Poproszę te kolczyki.
Ekspedientka uśmiechnęła się i dała mi kolczyki za pół ceny. Miła kobieta.
-Powiedz potem czy się udało!- Krzyknęła zanim zamknęłam drzwi z nowymi kolczykami w uszach.
-Jak się uda.- Mruknęłam pod nosem i ruszyłam w stronę przystanku.

©©©

To się zaczyna robić coraz gorsze. Ciężko mi nawet mówić do Haruki, a co dopiero stać obok niej. A jakiś przypadkowy dotyk? To już istotne szaleństwo.
-Co Yuu? Nadal wzdychasz do Haruki?
-Nie wzdycham.- Mruknąłem pod nosem, po czym westchnąłem.- Masz rację. A z każdym dniem jest coraz gorzej.
-To po prostu jej to powiedz i już.- Powiedział dziadek zza gazety.
-To nie takie proste.- Mruknąłem pod nosem.- Problem polega na tym, że po prostu się boję. Boję się, że mnie odrzuci, jej reakcji, że będzie się ze mnie śmiać…
-Dobra, dobra – wyluzuj Yuu. Może najpierw zbadaj jej zachowanie wobec ciebie? Jak się zachowuje przy tobie. A nawet jeżeli, to jeżeli jest Monotani, to w życiu tak nie zareaguje.
Spojrzałem na zegar i szybko się poderwałem.
-O Boże, za raz się spóźnię!
W życiu tak szybko nie biegłem.
W rekordowo szybkim czasie dobiegłem do przystanku, myląc drogę dwa razy. Orientacja w terenie wynosi 0. Brawo ja.
-Spóźniłeś się.

Haruka siedziała na ławce, chyba lekko przysypiając. Jakby na potwierdzenie moich myśli ziewnęła.- Przepraszam.
-Trochę się zagadałem z dziadkiem, wybaczysz mi?
-Niech będzie.- Wstała, akurat kiedy przyjechał autobus. Dopiero zobaczyła, że mam plaster na poliku.- Co się stało?
Złapała mnie za rękę  przysuwając się do mojej twarzy.

-T-to nic. Uderzyłem się o szafkę.- Kłamstwo. Pobiłem się z Masahiko.
Akurat odprowadziłem Harukę do domu i byłem przy placu, gdy go spotkałem.
-O-ho. Czyżby Haruka miała już cię już dosyć?
-Zdecydowanie nie. Nawet jeżeli to nie pozwolę, jej teraz odejść.- Uśmiechnąłem się zuchwale. Oberwałem z sierpowego w szczękę.
Masahiko podniósł mnie za bluzę.
-Pieprzysz. Wiesz co? Mam bardzo dobry pomysł. Skoro Haruka jest dla siebie taka ważna, to może po prostu ci ją odbiorę?
-Haruka nie jest rzeczą.- Złapałem go za nadgarstki, niemal je miażdżąc.- A nawet jeżeli, to nie pozwolę ci na to.
-To lepiej się przygotuj. Bo gdy ją dorwę, stanie się „materiałem z odzysku”.
-Ty…!
Puścił mnie i odszedł z pewnym uśmiechem, a ja tylko  siedziałem na piachu, niemal fioletowy z wściekłości.
-Yuu-kun?- Haruka pociągnęła mnie za rękaw.
-T-tak?
-Masz minę jakbyś chciał kogoś zabić. Stało się coś?
-Nie, absolutnie.- Pogłaskałem ją po głowie.
-Zawsze tak mówisz, a potem coś się dzieje.- Miała na myśli incydent z moją babcią. Trochę mnie wzruszyło, że nie chce tak przysparzać mi bólu.
-Pod jednym warunkiem ci powiem.
-Jakim?- Niemal się na mnie rzuciła.
-Będziesz się trzymać z daleka od Masahiko. Do odwołania.- Kiwnęła głową.- Pobił mnie.
-Kto? Masa-kun?
-Ta.
-A to mały szczur!- Zacisnęła pięści. Złapałem ją za ramię z drugiej strony i przysunąłem do siebie. Moje serce oczywiście szalało.- Y-Yuu-kun?
-Zostańmy tak trochę.- Starałem się odczytać jej emocje, ale te sztuczka nigdy się nie udaje z Haruką.
Udało mi się tylko dostrzec jej twarz. Była cała czerwona. Chciałem się przekonać, czy jej serce też bije tak szybko, jak mi, ale właśnie w tym momencie autobus mocno zahamował, a Haruka poleciała do przodu.
Szybko ja złapałem, przysuwając do swojej piersi. I dopiero do mnie dotarło, że przecież Haruka słyszy moje serce.
-W-wszystko w porządku?
-T-tak.- Odsunęła się ode mnie i usiadła w fotelu, patrząc w inną stronę.
Ja także zacząłem się patrzeć w inną stronę.
Kiedy mam powiedzieć Haruce co do niej czuję? Może jak kupię nam jakieś picie i wtedy powiem co do niej czuję?
Eh! Nic nie wiem!
Dopiero zauważyłem, że ma na sobie jakieś kolczyki. Delikatnie chwyciłem płatek jej uszu.
-Ładne. Nigdy nie widziałem u ciebie takich kolczyków.- Mam nadzieję, że nie było słychać podejrzliwości w moim głosie.
-Hm? Mówisz? Kupiłam dzisiaj, jak szłam na spotkanie.- Niechcący trąciła mnie w ramię. Moje serce wykonało fikołka, jej chyba też.- Przepraszam.
-Nic się nie stało.- Mruknąłem i odsunąłem się od niej.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Gdy już mieliśmy wejść na kręgle spostrzegłem automaty z zabawkami.
-Haruka, poczekasz na mnie w środku?- Kiwnęła głową i weszła do kręgielni, a ja podbiegłem do automatów.
Nie wiem, ile przy tym stałem, ale w końcu udało mi się wygrać misia.
-Przepraszam, że czekałaś.- Haruka podała mi colę.- Dziękuję.
I mój plan poszedł się walić.
-To jak? Idziemy?
-Zamknij oczy.
-Po co?- Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Po prostu zamknij.
Posłusznie zamknęła. Przez sekundę patrzyłem na jej lekko rozchylone usta, które raz pocałowałem i przybliżyłem misia do jej ust.
Gwałtownie otworzyła oczy. Uśmiechnąłem się do niej szeroko.
-Podoba się prezent?
Wzięła misia do ręki.

-D-dziękuję.- Powiedziała zarumieniona.
I jak jej nie kochać.
Pocałowała nosek misia i przyłożyła do mojego policzka. Uśmiechnęła się lekko.

Odwzajemniłem uśmiech i poszliśmy grać w kręgle, trzymając się za małe palce u rąk.

©©©
Przyłapałam się na tym, że chciałam raz pocałować Yuu-kuna. Ale… ja nigdy się nie całowałam. W sensie, wiecie, para. Jakieś koszmarne, zaśliniające cały policzek dostawałam, przeważnie jak był jakiś rodzinny zjazd. Ohyda!
Było gdzieś około 17, gdy postanowiliśmy pójść coś zjeść. Zamówiliśmy po kebabie (i spraw, Panie Boże, aby te wszystkie kalorie poszły mi w cycki. Amen.) i usiedliśmy na jakiejś ławce.

Oczywiście zaczęłam rozmyślać o moim uczuciu do Yuu. Wydaje mi się, że w jakimś stopniu czuje, mniej więcej, to samo.
Nagle jakaś kapela zaczęła grać na ustawionej scenie. Było takich sporo. Artyści, którzy próbują się wybić przez grę w centrach handlowych.
Kawałek był bardzo skoczny i wesoły. Przynajmniej muzyka, ponieważ z angielskiego nie jestem taka dobra.

-Fajnie grają.- Powiedziałam. Yuu-kun kiwnął głową.
-Podobno mają grać ten kawałek na dyskotece szkolnej.
Spojrzałam w jego stronę.
-Dyskotece? W szkole?
-To ty nic nie wiesz? Gdzieś za dwa tygodnie, odbędzie się dyskoteka dla drugich klas, które przechodzą do trzeciej. Jednocześnie jest to pożegnalna impreza, dla klas trzecich które w marcu kończą szkołę.
-Hm… Nie idę.
-Dlaczego?- Był bardzo zdziwiony.
-Nigdy nie byłam na takiej potańcówce i nikt mnie nie zaprosił.- Wgryzłam się w kebaba.
-A więc…- Yuu-kun odchrząknął.- Monotani Haruka, czy pójdziesz ze mną na szkolną potańcówkę?
W życiu bym nie pomyślała, że Yuu mnie zaprosi. A tym bardziej, że ja się zgodzę!
-Ale ostrzegam, nigdy nie tańczyłam. Istnieje ryzyko, że stracisz palce u nóg.
-Tak, tak.- Uśmiechnął się.
Co tu jeszcze opisywać. Yuu-kun postanowił, że nauczy mnie tańczyć i tańczyliśmy do muzyki. Szczerze mówiąc myślałam, że będzie nieco gorzej, a nie było aż tak źle.
Potem poszwendaliśmy się po mieście i muszę przyznać, że  w życiu się tak dobrze nie bawiłam.
Zawsze dobrze się bawię przy Yuu. I coraz rzadziej używam zwrotu –kun, czego trochę nie rozumiem.
Ale… teraz jestem jednego pewna. Ja… ja…

Ja naprawdę kocham Yuu.