poniedziałek, 3 października 2016

Watashinojinsei no (orokana) no ai - Rozdział 10

10. No i sranie w banie

Zadzwonił mój telefon. Podniosłam się zaspana. Już jedenasta?
-Halo?
-Przepraszam Haruka, obudziłem cię?
-Nie, skąd.- Ziewnęłam.- Coś się stało?
-Pomyślałem, że… no wiesz… może byśmy się spotkali, no nie wiem… w kawiarni, może, albo na kręglach…
Yuu się jąka? Chyba musiało coś się stać. Albo jest zdenerwowany. Ale czym? Rozmową ze mną?
Zaraz, przecież ja też często się denerwuję jak go widzę. Wtedy mam lekkie zawroty głowy i przyśpieszone bicie serca, o którym już mówiłam kiedyś…
-Może na kręglach?
-Tak, właśnie na kręglach. Możesz o 13.00?
-Mogę. To na przystanku?
-Tak. To do zobaczenia!.
Rozłączył się, a ja westchnęłam i uwaliłam się z powrotem na łóżko.
Miałam niezły syf w pokoju, ale nie chciało mi się strasznie sprzątać. 

Wczoraj jak wróciłam do domu, to rzuciłam wszystko na ziemię i od razu poszłam spać.
Znowu westchnęłam i się podniosłam. Zaczęłam się zastanawiać, w co ja się w ogóle ubiorę?
Zaraz, zaraz… Od kiedy ja się tym przejmuję jak widzą mnie inni ludzie?
Wzdrygnęłam się i wybrałam jakieś ubranie. Już po chwili przeglądałam się w lustrze.

-Ch-chyba dobrze…- Mruknęłam pod nosem i zeszłam na dół. Po drodze spojrzałam na zegarek. Naprawdę? Zaraz dwunasta?
-Dzień dobry, Haruka. Późno wsta…- Zobaczyła jak się ubrałam i dosłownie, omal nie wypuściła talerza z rąk.-…łaś.
-Dzień dobry, ciociu.- Zaczęłam żuć kanapkę z szynką i pomidorem.
-Idziesz gdzieś?
-Yhy.
-Gdzie i z kim?
-Z Yuu-kunem na kręgle. Nie, nie masz nic do gadania.- Odpowiedziałam, zanim zadała swoje standardowe pytanie.
-Aha. Tylko wróć do dziesiątej.
-Dobrze.
Zapanowała dosyć niezręczna cisza, którą przerywało stukanie talerzy.
-Haruka, mogę cię o coś zapytać?
-Yhy.
-Tylko odpowiedz szczerze.
-Zawsze jestem szczera.- Przesunęłam palcem pomidora i znowu ugryzłam kanapkę, by za chwilę popić ją herbatą.
-Czy kochasz Nagai Yuu?
Myślałam, że udławię się herbatą. Gwałtownie ją odstawiłam i zaczęłam kasłać.
Kiedy atak kaszlu minął, spojrzałam na ciotkę.
-Że co?- Wychrypiałam.
-Czy kochasz Nagai Yuu?
-N-nie! To mój przyjaciel!- Byłam przerażona.
Tej opcji nie brałam pod uwagę pod żadnym możliwym kontem. I nie chcę brać.
-Może ty jeszcze tego nie rozumiesz. Ale on coś do ciebie na pewno czuje.
-Wydaje ci się. Dziękuję za śniadanie.- Gwałtownie odsunęłam krzesło i wyszłam z domu.
I co teraz? Do spotkania mam jeszcze z godzinę, a przecież nie będę teraz dzwonić do Yuu-kuna.
Postanowiłam, że pójdę na zakupy. Pierwszym sklepem do którego weszłam był sklep z biżuterią. Zaczęłam przykładać do uszu kolczyki i jak bym z nimi wyglądała.

-Te na pewno spodobają się twojemu chłopakowi.- Podeszła do mnie ekspedientka.- Pamiętam jak ja się zakochałam w swoim mężu. Niedługo będziemy obchodzić pierwszą rocznicę ślubu.
-Mogę się pani o coś zapytać?- Raz kozie śmierć!
-Oczywiście słoneczko, o co chodzi?
-Jak… jak się pani czuła… może nie… jak pani poznała…- Nie wiedziałam jak to ubrać w słowa.
-Jak się zorientowałam, że się zakochałam?- Kiwnęłam głową.
-I co pani wtedy czuła.
-Hm… Pamiętam, że moje serce szybko biło jak go widziałam i nagle z pewnej siebie dziewczyny zaczynało się robić takie niezdecydowane dziewuszysko.- Zaśmiała się i podniosła jakieś kolczyki, by je zawiesić na stojaczku.- Co do zorientowania, to ciężko było mi się do tego przyznać, jak ktoś mi to podsuwał. Aż w końcu się zdecydowałam i mu to powiedziałam.
-Dziękuję za pomoc.- Mniej więcej te same objawy.- Poproszę te kolczyki.
Ekspedientka uśmiechnęła się i dała mi kolczyki za pół ceny. Miła kobieta.
-Powiedz potem czy się udało!- Krzyknęła zanim zamknęłam drzwi z nowymi kolczykami w uszach.
-Jak się uda.- Mruknęłam pod nosem i ruszyłam w stronę przystanku.

©©©

To się zaczyna robić coraz gorsze. Ciężko mi nawet mówić do Haruki, a co dopiero stać obok niej. A jakiś przypadkowy dotyk? To już istotne szaleństwo.
-Co Yuu? Nadal wzdychasz do Haruki?
-Nie wzdycham.- Mruknąłem pod nosem, po czym westchnąłem.- Masz rację. A z każdym dniem jest coraz gorzej.
-To po prostu jej to powiedz i już.- Powiedział dziadek zza gazety.
-To nie takie proste.- Mruknąłem pod nosem.- Problem polega na tym, że po prostu się boję. Boję się, że mnie odrzuci, jej reakcji, że będzie się ze mnie śmiać…
-Dobra, dobra – wyluzuj Yuu. Może najpierw zbadaj jej zachowanie wobec ciebie? Jak się zachowuje przy tobie. A nawet jeżeli, to jeżeli jest Monotani, to w życiu tak nie zareaguje.
Spojrzałem na zegar i szybko się poderwałem.
-O Boże, za raz się spóźnię!
W życiu tak szybko nie biegłem.
W rekordowo szybkim czasie dobiegłem do przystanku, myląc drogę dwa razy. Orientacja w terenie wynosi 0. Brawo ja.
-Spóźniłeś się.

Haruka siedziała na ławce, chyba lekko przysypiając. Jakby na potwierdzenie moich myśli ziewnęła.- Przepraszam.
-Trochę się zagadałem z dziadkiem, wybaczysz mi?
-Niech będzie.- Wstała, akurat kiedy przyjechał autobus. Dopiero zobaczyła, że mam plaster na poliku.- Co się stało?
Złapała mnie za rękę  przysuwając się do mojej twarzy.

-T-to nic. Uderzyłem się o szafkę.- Kłamstwo. Pobiłem się z Masahiko.
Akurat odprowadziłem Harukę do domu i byłem przy placu, gdy go spotkałem.
-O-ho. Czyżby Haruka miała już cię już dosyć?
-Zdecydowanie nie. Nawet jeżeli to nie pozwolę, jej teraz odejść.- Uśmiechnąłem się zuchwale. Oberwałem z sierpowego w szczękę.
Masahiko podniósł mnie za bluzę.
-Pieprzysz. Wiesz co? Mam bardzo dobry pomysł. Skoro Haruka jest dla siebie taka ważna, to może po prostu ci ją odbiorę?
-Haruka nie jest rzeczą.- Złapałem go za nadgarstki, niemal je miażdżąc.- A nawet jeżeli, to nie pozwolę ci na to.
-To lepiej się przygotuj. Bo gdy ją dorwę, stanie się „materiałem z odzysku”.
-Ty…!
Puścił mnie i odszedł z pewnym uśmiechem, a ja tylko  siedziałem na piachu, niemal fioletowy z wściekłości.
-Yuu-kun?- Haruka pociągnęła mnie za rękaw.
-T-tak?
-Masz minę jakbyś chciał kogoś zabić. Stało się coś?
-Nie, absolutnie.- Pogłaskałem ją po głowie.
-Zawsze tak mówisz, a potem coś się dzieje.- Miała na myśli incydent z moją babcią. Trochę mnie wzruszyło, że nie chce tak przysparzać mi bólu.
-Pod jednym warunkiem ci powiem.
-Jakim?- Niemal się na mnie rzuciła.
-Będziesz się trzymać z daleka od Masahiko. Do odwołania.- Kiwnęła głową.- Pobił mnie.
-Kto? Masa-kun?
-Ta.
-A to mały szczur!- Zacisnęła pięści. Złapałem ją za ramię z drugiej strony i przysunąłem do siebie. Moje serce oczywiście szalało.- Y-Yuu-kun?
-Zostańmy tak trochę.- Starałem się odczytać jej emocje, ale te sztuczka nigdy się nie udaje z Haruką.
Udało mi się tylko dostrzec jej twarz. Była cała czerwona. Chciałem się przekonać, czy jej serce też bije tak szybko, jak mi, ale właśnie w tym momencie autobus mocno zahamował, a Haruka poleciała do przodu.
Szybko ja złapałem, przysuwając do swojej piersi. I dopiero do mnie dotarło, że przecież Haruka słyszy moje serce.
-W-wszystko w porządku?
-T-tak.- Odsunęła się ode mnie i usiadła w fotelu, patrząc w inną stronę.
Ja także zacząłem się patrzeć w inną stronę.
Kiedy mam powiedzieć Haruce co do niej czuję? Może jak kupię nam jakieś picie i wtedy powiem co do niej czuję?
Eh! Nic nie wiem!
Dopiero zauważyłem, że ma na sobie jakieś kolczyki. Delikatnie chwyciłem płatek jej uszu.
-Ładne. Nigdy nie widziałem u ciebie takich kolczyków.- Mam nadzieję, że nie było słychać podejrzliwości w moim głosie.
-Hm? Mówisz? Kupiłam dzisiaj, jak szłam na spotkanie.- Niechcący trąciła mnie w ramię. Moje serce wykonało fikołka, jej chyba też.- Przepraszam.
-Nic się nie stało.- Mruknąłem i odsunąłem się od niej.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Gdy już mieliśmy wejść na kręgle spostrzegłem automaty z zabawkami.
-Haruka, poczekasz na mnie w środku?- Kiwnęła głową i weszła do kręgielni, a ja podbiegłem do automatów.
Nie wiem, ile przy tym stałem, ale w końcu udało mi się wygrać misia.
-Przepraszam, że czekałaś.- Haruka podała mi colę.- Dziękuję.
I mój plan poszedł się walić.
-To jak? Idziemy?
-Zamknij oczy.
-Po co?- Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Po prostu zamknij.
Posłusznie zamknęła. Przez sekundę patrzyłem na jej lekko rozchylone usta, które raz pocałowałem i przybliżyłem misia do jej ust.
Gwałtownie otworzyła oczy. Uśmiechnąłem się do niej szeroko.
-Podoba się prezent?
Wzięła misia do ręki.

-D-dziękuję.- Powiedziała zarumieniona.
I jak jej nie kochać.
Pocałowała nosek misia i przyłożyła do mojego policzka. Uśmiechnęła się lekko.

Odwzajemniłem uśmiech i poszliśmy grać w kręgle, trzymając się za małe palce u rąk.

©©©
Przyłapałam się na tym, że chciałam raz pocałować Yuu-kuna. Ale… ja nigdy się nie całowałam. W sensie, wiecie, para. Jakieś koszmarne, zaśliniające cały policzek dostawałam, przeważnie jak był jakiś rodzinny zjazd. Ohyda!
Było gdzieś około 17, gdy postanowiliśmy pójść coś zjeść. Zamówiliśmy po kebabie (i spraw, Panie Boże, aby te wszystkie kalorie poszły mi w cycki. Amen.) i usiedliśmy na jakiejś ławce.

Oczywiście zaczęłam rozmyślać o moim uczuciu do Yuu. Wydaje mi się, że w jakimś stopniu czuje, mniej więcej, to samo.
Nagle jakaś kapela zaczęła grać na ustawionej scenie. Było takich sporo. Artyści, którzy próbują się wybić przez grę w centrach handlowych.
Kawałek był bardzo skoczny i wesoły. Przynajmniej muzyka, ponieważ z angielskiego nie jestem taka dobra.

-Fajnie grają.- Powiedziałam. Yuu-kun kiwnął głową.
-Podobno mają grać ten kawałek na dyskotece szkolnej.
Spojrzałam w jego stronę.
-Dyskotece? W szkole?
-To ty nic nie wiesz? Gdzieś za dwa tygodnie, odbędzie się dyskoteka dla drugich klas, które przechodzą do trzeciej. Jednocześnie jest to pożegnalna impreza, dla klas trzecich które w marcu kończą szkołę.
-Hm… Nie idę.
-Dlaczego?- Był bardzo zdziwiony.
-Nigdy nie byłam na takiej potańcówce i nikt mnie nie zaprosił.- Wgryzłam się w kebaba.
-A więc…- Yuu-kun odchrząknął.- Monotani Haruka, czy pójdziesz ze mną na szkolną potańcówkę?
W życiu bym nie pomyślała, że Yuu mnie zaprosi. A tym bardziej, że ja się zgodzę!
-Ale ostrzegam, nigdy nie tańczyłam. Istnieje ryzyko, że stracisz palce u nóg.
-Tak, tak.- Uśmiechnął się.
Co tu jeszcze opisywać. Yuu-kun postanowił, że nauczy mnie tańczyć i tańczyliśmy do muzyki. Szczerze mówiąc myślałam, że będzie nieco gorzej, a nie było aż tak źle.
Potem poszwendaliśmy się po mieście i muszę przyznać, że  w życiu się tak dobrze nie bawiłam.
Zawsze dobrze się bawię przy Yuu. I coraz rzadziej używam zwrotu –kun, czego trochę nie rozumiem.
Ale… teraz jestem jednego pewna. Ja… ja…

Ja naprawdę kocham Yuu.

1 komentarz:

  1. Super fajny rozdział. I przepraszam, że nie komentuje na bieżąco, ale nie wyrabiam czasowo ^^' Jednak już nadrobiłam dzisiaj prawie wszystkie posty i na prawdę podoba mi się to opowiadanie.

    OdpowiedzUsuń