poniedziałek, 8 lutego 2016

Vampire Fever Game Rozdział 4: Krwawa Narzeczona

-Dobra, rozumiem że martwisz się o swój sekret, ale bez przesady.- Wracałam właśnie ze szkoły. A Subaru szedł za mną.
-Musze cię pilnować.- Zgrzytałam zębami. Jak ja nienawidzę takiego ucinania rozmowy! To prawie jak powiedzenie "spadaj, małolato, nie znasz się".
-Musi to na Rusi.- Warknęłam do niego i przyśpieszyłam kroku. Subaru szedł mi dosłownie po piętach.- Nie masz własnego życia?
-Mam.
-No to może z niego korzystaj?
-Jest za nudne.
-Właśnie widzę.- mruknęłam i trzasnęłam furtką.- Do widzenia.
   Oby nie, pomyślałam.


   Następnego dnia ruszyliśmy na basen. Z powodu braku funduszy (ha, ha) pojechaliśmy pociągiem, czy tam ekspresem. Nie pamiętam jak to się nazywa.

   Fotka z jazdy (mojego autorstwa, co widać już na pierwszy rzut oka – chodząca beznadzieja)

   Dopiero zauważyłam, że Subaru i Takumi zaczynają wnikać do naszej grupy, co nie jest chyba takie złe. Przynajmniej ciocia będzie zadowolona. Ostatnio mam ochotę się uśmiechać i objadać słodyczami z dziewczynami. Jestem chora czy co?

   Mniej więcej w takim nastroju dojechałam z innymi na zamknięty basen. Nie powiem, było fajnie. Można tam było zjeść nawet lody, ale z tego skorzystała jedynie Yuko.

(zrobione w grze, na stronie rinmaru, jeżeli dobrze piszę…)

Po gdzieś trzygodzinnym pluskaniu się w wodzie, byłyśmy mocno wygłodzone i zmęczone, tak że zasypiałyśmy na stojąco. Dziewczyny miały jednak nadal siłę, na pretensje…
-Kobieto! Ty masz mnóstwo kasy i kupujesz obie takie coś? Pokazałabyś więcej ciała!
-Mi to pasuje… Lubię ten kostium…
-Niestety, muszę zgodzić się z Fumi. Ale Subaru to chyba nie przeszkadza…
-Że niby co masz na myśli?
-Że on na ciebie leci!- Fumi była mocno podirytowana.- Naprawdę, jak można tego nie zauważyć. Ciągle cię śledzi wzrokiem…
-He, podobno Fumi była kiedyś z Subaru.- Mruknęła pod nosem Yuko, ale tak, że usłyszałyśmy to obydwie.
-?
-No, ta. Kiedyś ze sobą chodziliśmy.- Trzasnęła metalowymi drzwiczkami od szafki.- Ale ze sobą zerwaliśmy.
-Dlaczego?- Zapytałam zdumiona.
-Yh. Powiem wam pod jednym warunkiem… że nikomu o tym nie powiecie i nie uznacie mnie za wariatkę.
Pokiwałyśmy głowami. Fumi westchnęła.
-Było w nim coś… niepokojącego. Jakby słyszał każdy mój ruch i myśl. Jakby myślał jak mi coś zrobić… na przykład zatopić kły w mojej szyi.
Podała dokładny opis Subaru jako wampira. Niesamowite.
-I nie chce nic mówić, ale coś takiego czuć także od ciebie, Akane.
-Ode mnie?
-Yhy. Tylko to jest delikatne. To trochę jakby ktoś tylko zasiał w tobie ziarenko, a w Subaru było już wielkie drzewo.
-Oj, Fumi.- Yuko niemal rzuciła się na nią, wskakując jej na plecy. Poczochrała ją pięścią po głowie, a ja słuchałam głośnych protestów.- Za dużo się naoglądałaś „Piraci z Karaibów”. Wierzę ci co do twoich przeczuć, ale z Akuś to przesadzasz!
-Wiem! Złaź ze mnie!- I tak zakończyła się nasza mroczna i poważna (chwilowo) rozmowa.
Gdy już miałyśmy wychodzić z szatni, przypomniało mi się, że zostawiłam okulary do nurkowania na ławce, w przebieralni, więc powiedziałam dziewczynom, że je dogonię i zawróciłam po okulary. Szukałam najpierw w szafce, ale tam ich nie było, więc postanowiłam wejść do przebieralni. Najpierw zapukałam w drewniane drzwi i weszłam do środka. Leżały na stoliczku, więc się poniekąd ucieszyłam, że je znalazłam, ale byłam nieco przerażona. Dlaczego?
Ponieważ, nie było mnie w tej przebieralni.
Odwróciłam się i na coś wpadłam, ale na szczęście upadłam na stolik. Masowałam nos.
-Przepraszam, już wy…- Głos uwiązł mi w gardle. Stał tu Subaru. Przełknęłam jednak strach.
-Wiesz, że nie wolno wchodzić do damskiej przebieralni, ty zboczeńcu?
-Zmęczyłem się pływaniem. Jestem głodny.- Pochylił się, wlepiając swe czerwone oczy we mnie.
-Sorry, tu nie bar.- Próbowałam go odepchnąć, ale stał jakby był z kamienia.
Przewrócił oczami i złapał mnie mocno za ramię, tak, że jęknęłam.
-Masz racje, nie bar.- Szepnął mi do ucha, a ja czułam jego zimny oddech.- Ponieważ, należysz tylko do mnie.
Wbił mi kły w szyję. Trochę zabolało, ale później słyszałam tylko przełykanie.
Czemu musiałam tak skończyć? Czemu musiałam iść do tej żałosnej biblioteki? Czemu, musiałam to zobaczyć?

I w tej chwili zrozumiałam kim jestem. Jestem niczym narzeczona. Tylko, że… jestem KRWAWĄ NARZECZONĄ.

1 komentarz:

  1. Bohaterka jak gdyby nigdy nic się nie stało jedzie sobie na basen. Bez żadnych zmartwień. Subaru zachowuje się jak Ayato, a ona w przeciągu paru dni pogodziła się, że ktoś będzie pił jej krew. Wszystko toczy się za szybko. W jednym rozdziale piszesz z rozmyśleniami, a w drugim zupełnie o tym zapominasz. Próbujesz wprowadzić zmianę charakteru głównej postaci, ale to jest dopiero początek opowiadania. Nie znamy do końca tego, a ty już pokazujesz inny. Nie pisze, że to jest złe, ale za szybkie. Co do reszty ie mam większych zastrzeżeń.

    OdpowiedzUsuń