poniedziałek, 25 stycznia 2016

Vampire Fever Game Rozdział 3: Przerażenie Ofiary

-Hm? Wycieczka?- Ledwo wracam do szkoły już nowości.
-No! Na basen! Ale wiesz, ten wielki w innym mieście!- Fumi i Yuko bardzo mnie wspierały podczas mojego pobytu w szpitalu. Raz przyszedł z nimi nawet Rin, by mnie przeprosić, co było miłe z jego strony, tym bardziej że to ja go zlałam.- Jedziesz? Czy... no wiesz...
-Dobrze pojadę. Trochę ruchu powinno dobrze mi zrobić.- Zaśmiałam się, a dziewczyny razem ze mną.
   No, a tak nieco konkretniej. Minęły trzy miesiące od kiedy pierwszy raz przekroczyłam progi tej szkoły. Podsumowując: mam dwie dobre przyjaciółki, zero wrogów i trzech nawet dobrych znajomych. Według mnie to świetny wynik, naprawdę. Ale dla mojej koleżanki która zastąpiła mi matkę, wciąż było za mało.
-Eh, tylko tyle?- Zrzędziła pijąc herbatę.- Mogłabyś się bardziej postarać dla cioci.
   Syn "cioci", a może raczej synowie, to bliźniaki. Z czego jeden pracuje po przeciwnej stronie kraju, a drugi nie żyje.
-Ja tam jestem zadowolona.- Wypiłam łyczka herbaty, jak przystało na damę.- Lepiej mieć mniej przyjaciół, ale prawdziwych, niż dużo przyjaciół, a fałszywych.
-Ah, te twoje przysłowia. Powinnaś zostać filozofem.
-Niestety, nie te czasy.- Uśmiechnęłam się lekko.- Czy wiesz, kiedy wróci ojciec? Chciałabym z nim porozmawiać.
-Ohm… poczekaj, musze wysilić tą pamięć… traszka, gdzie mój notatnik? – Traszka to takie „ciociowe” przekleństwo. Za oknem zakrakał kruk. Podeszłam do okna i otworzyłam je.
-Cześć malutki. Jak tam?- Kruk usiadł mi na wyciągniętej ręce.
   Dla podpowiedzi – kruk ten został kiedyś znaleziony przeze mnie na podwórku, gdy był jeszcze pisklęciem. Była to wczesna wiosna, więc były jeszcze przebłyski mrozu, dla tego zabrałam go do domu, gdzie go karmiłam i wychowałam. Wyrósł na niezłego kruka.
-No! Przypomniało mi się i bez tego notatnika! Jaśnie pan, powinien być koło 16.00. A jest… No! Zaraz szesnasta.
   Z holu można było usłyszeć tupot wielu balerin i szelest kurtki. Zeszłam po wielkich, kamiennych, przykrytych dywanem schodach.
-Oh… witaj Akane.
-Witaj, ojcze.- Nie ruszałam się ze schodów. Nie miałam ochoty na tę rozmowę, ale trudno.
-Coś się stało?- Gwałtownie odsunął jedną ze służących tak, że musiała się złapać za ramię koleżanki, by nie upaść.
-Tak. Teraz tak.- Posłałam mu ostre spojrzenie.- Czy mogłabym z tobą porozmawiać w gabinecie?
   I oto tak znaleźliśmy się sam na sam. Nienawidziłam tych chwil. Wiele osób uważało ojca za najlepszego na świecie, ale jest on chodzącym egoistą i tyranem.
-To o czym chciałaś rozmawiać? Nie mam za bardzo czasu…
   Jak zwykle pomyślałam.
-Niedługo odbędzie się wycieczka.
-I mam za nią zapłacić? Eh… dobra.- Wstał i pogrzebał w portfelu, po czym rzucił na biurko dwieście w przeliczeniu na wasze, dwieście złotych.- Tyle starczy? Jak tak, to wynocha.
   …i zostałam, dosłownie, wyrzucona za drzwi. Westchnęłam i poszłam do siebie, do pokoju.

   Następnego dnia wpłaciłam pieniądze i uzyskałam dokładniejsze dane. Jedziemy za tydzień, w poniedziałek o godzinie 13.00, przez co nie ma lekcji. OK, może być.
-Ale nieźle! Niby nasze miasto też jest spore, ale ten basen… To chyba połowa naszego miasta!- Krzyczała Yuko, wszędzie rozchlapując sos sojowy. Miała dzisiaj sushi, gdy ja miałam… też sushi.
-Yhy.- mruknęłam.
-Ale wiecie co jest w tym najlepsze?
-Że dziewczyny będą w bikini?- Takumi i Subaru znowu się do nas przysiedli. Weszło im to już w nawyk.- Bo według mnie to jest najlepsze. W tych mundurkach w ogóle nie widać kobiecych kształtów.
-Zboczeniec.- Skomentował Subaru.
-He? Subaru, a ty nigdy nie przyglądałeś się jakie mają dziewczyny?
-Zamknij się już, cholerny zboczeńcu.- Mruknęła Fumi, chlapiąc na niego piciem.
-No co? To powinien być dla was komplement…- Tak wywiązała się kłótnia pomiędzy dziewczynami, a Takumim. Ja tylko przyglądałam się temu, co jakiś czas wciskając sushi do buzi.
-A ty jedziesz, Akane?- Znowu Subaru próbował nawiązać ze mną rozmowę. Nie wiem nawet, dlaczego jestem tak niechętna do tej znajomości. Chyba dla tego, że nie lubię takich macho.
-Yhy.
-No to fajnie, nie?
-Yhy.
-Em… byłaś kiedyś na basenie? Takim publicznym?
-Y-y.
-Czyli to twój pierwszy raz?
-Yhy.
   I tak zakończyliśmy rozmowę. Była doprawdy interesująca.

-A ty Akane? Nie idziesz już do domu?- Yuko przystała z pytaniem z oczach.
-Tak, ale chciałabym jeszcze pomyszkować po bibliotece. To pa!- Pomachałam im i szybko ruszyłam w stronę biblioteki. Wiem, że nie powinno być już tej przerażającej pani bibliotekarki – palce jak u kościotrupa, wyłupiaste oczy, przeszywające spojrzenie i spiczasty nos, a ten głos… jakby ktoś zgrzytał paznokciami po tablicy. Brr! Mam ciarki na samą myśl.
   Weszłam po cichu do biblioteki i zaczęłam grzebać po najbliższej półce z nowościami. Gdzie jest ta książka?
   Nagle usłyszałam cichy jęk. Chyba dziewczyna. Tym razem usłyszałam jakiś odgłos, trochę jakby mruknięcie zadowolenia. Wyjrzałam zza półek.
   To co zobaczyłam, napełniło mnie przerażeniem.
   Ta dziewczyna to Mei. O ile dobrze pamiętam. Po szyi leciała jej krew, a jej krew… jej krew… pił Subaru.
   Schowałam się szybko za półkami. Co jest? Wampiry nie istnieją, prawda? To co to do diabła jest?!
   Uszczypnęłam się w żyłę. Nie, to nie jest sen. To dzieje się naprawdę. I już nie wiem, czy bibliotekarka jest naprawdę taka przerażająca w porównaniu z nim!
   Ale… Wampiry nie lubią światła, prawda? A Subaru spokojnie sobie w nim chodzi i nie ucieka na widok krzyża… Jak Takumi zjadł czosnek, to tylko skomentował „Ale ci jedzie z mordy, stary” i tyle. Więc co to jest? Może to jakiś satanistyczne rytuały? Albo coś w tym stylu? Nie wiem. Nic nie rozumiem!
   Rozumiem tylko, że nie powinno mnie tu być. Moim zamiarem było ciche i niepostrzeżenie wyjście z biblioteki i udawanie, że wszystko jest OK. Ale jak na złość, jakaś książka spadła, ponieważ zahaczyłam o nią torbą. W bibliotece brzmiało to niczym jak piła mechaniczna.

„W każdej sytuacji są dwie drogi. Od ciebie zależy, która będzie zła.”

   Natychmiast oderwałem się szyi Mei z niejaką ulgą. Jej krew jest ohydna, ale po całym dniu jest nawet znośna. Prawie nie czuć nawet tych ton makijażu i perfum. Pf! Co ja się oszukuję! W życiu nie piłem gorszej krwi!
   Ale wracając do tematu. Co jest? W szkole powinno nie być już nikogo.
   Odepchnąłem od siebie nieprzytomną Mei, która spadając uderzyła o stół. Jeszcze lepiej. W ogóle nie zapamięta naszego spotkania.
   Zerknąłem między półki. Coś się tam ruszało. I było widać, że jest przerażone. Od razu więc wiem, że to nie ta stara wiedźma, która pozwoliła mi się pożywiać na innych w bibliotece.
   Skierowałem powolne kroki w stronę przedziału z nowościami. Położyłem rękę na regale i lekko nim poruszyłem. Spadło parę książek. Cos wyrwało się stamtąd jak oszalałe.
   Błąd.
   Ruszyłem za nią. Od razu widać, ze to dziewczyna. Ma nawet ładne włosy. Te włosy mi kogoś przypominają…
   Złapałem ją za nadgarstek i objąłem w pasie. Zaczęła się szarpać niczym dziki kot, złapany w pułapkę.
-Nie wiesz, że to nie ładnie pod…- nie zdążyłem dokończyć, ponieważ ofiara odwróciła głowę.
   To była Akane. Z oczami we łzach.
   No tak. Jej nogi.
   Udało jej się wyrwać, ale jej nie goniłem. Stałem jak sparaliżowany. Wydało się. Wydało.
   Łap ją do cholery jasnej!
   Natychmiast się obudziłem i w wampirzym tempie dobiegłem do niej. Z jej ust wydobył się cichy krzyk, gdy popchnąłem ją na półkę z książkami. Otoczyłem ją ramionami. Próbowała zasłonić się rękami, ale złapałem ją za nadgarstki i przyszpiliłem nad głową. Była przerażona.
-Nie możesz nikomu o tym powiedzieć, jasne?
-A…ale…
-Powiedziałem, że nie możesz nikomu o tym powiedzieć.- Po raz pierwszy powiedziała coś więcej niż „yhy”. Trzeba powiedzieć, że ma piękny głos.
-Czy… czy Mei…
   Niesamowite. Martwić się o kogoś innego, w takiej sytuacji.
-Żyje, a teraz masz nikomu nic nie mówić, jasne?
-Do… dobrze.
   Puściłem ją, a ona upadła na podłogę. Wydawało się, że wiele ją to kosztowało. Ukucnąłem obok niej. Próbowała się odsunąć, ale zablokowała ją półka.
   Odpiąłem jej parę guzików od mundurka i nachyliłem się.
-N… nie.
   Zatopiłem w miarę delikatnie swoje kły w jej szyi. Mimo wszystko jęknęła. Przełknąłem jej krew.
   Przepyszna. To jest najlepsza krew jaką kiedykolwiek piłem. Taka słodka. Taka delikatna.
   Przysunąłem ją do siebie, jeszcze bardziej zatapiając kły. Niesamowita. Niemal boska.
   Po jakimś czasie odsunąłem się od jej szyi.
-Muszę być pewny, że dotrzymasz obietnicy. Dlatego jesteś od dzisiaj moją ofiarą.

   Akane zemdlała.

***
Ależ się rozpisałam ;-D No nic. Mam nadzieję, że się podoba.

1 komentarz:

  1. "Dogoniłem ją w wampirzym tempie" - czy jakoś tak. Dosyć zabawne porównanie. Jeżeli chodzi o ojca Akane to jeżeli jest poważnym politykiem to nie powinien mówić wynocha. Jeszcze ten moment kiedy ta jej "ciocia" powiedziała jaśnie pan. Rozumiem, że ona nie jest jej rodziną, ale mimo wszystko dobrze by to brzmiało w ustach osoby, która jest tylko tłem. Dodatkowo ten kruk był elementem zbędnym, chyba że masz co do niego jakieś plany. Jednak myślę, że ponownie jest dużo naciąganych dialogów i PRZEMYŚLEŃ! Pojawiają się przemyślenia Subaru, które nie zostały w ogóle oznaczone. Reszta była dobra. W moich ustach to na prawdę coś. Możliwe, że w ogóle nie interesuje cię co pisze, ale po to są komentarze. Piszę obiektywną ocenę. Taką jaka ja bym chciała dostać.

    OdpowiedzUsuń