czwartek, 1 września 2016

Watashinojinsei no (orokana) no ai - Rozdział 1

1. Pierwsze spotkanie






-Oi, Haruka-chan! – Podniosłam głowę. Nade mną stała Mei, moja dobra koleżanka.
-Stało się coś?
-Oczywiście, ze się stało! Ten nowy chłopak właśnie się zjawił w naszej szkole! – Zaczęła zgrzytać zębami. – I jesteśmy spóźnione by go obejrzeć!
Dość rzadko jakikolwiek chłopak bądź dziewczyna dołączają do naszej szkoły, a zwłaszcza do „przeklętej” klasy.
Dlaczego przeklętej? Ponieważ ja chodzę do tej klasy. I nie mam żadnych kolegów ani koleżanek poza Mei, która była gwiazdą szkoły.
-Chyba raczej przywitać.
-Tak, tak. Chodź już! – Złapała mnie za ramię i dosłownie zawlekła mnie przed bramę szkoły. Już zebrał się spory tłum dziewczyn. Usiłowałam ukradkiem się wycofać, ale Mei nadal mnie trzymała.
-Ale ciacho. Chyba teraz to najgorętszy towar w całej tej zapchlonej dziurze.
-Może.
-A ty tradycyjnie masz wywalone! – Prychnęła i usiłowała się przepchnąć w stronę nowego. W końcu byłam wolna.
Ale poczułam uderzenie w plecy i wylądowałam na ziemi.
-Przepraszam. – Powiedział jakiś chłopak i zaczął się drzeć. – Yuu-kun! O mój Boziu…
Otrzepałam kolana i poszłam w stronę fontanny.
-Ej patrzcie! Przeklęta też przyszła! – Zaczął się śmiać jeden z chłopaków, po czym wszyscy wybuchli śmiechem.
-Baka! – Mei znowu złapała mnie za ramię. – Chodź idziemy.
Kiwnęłam głową z jakże obojętną miną.
©©©
-Kim… kim ona jest? – Zapytałem Taro.
-Ech, która? Wszystkie dziewczyny ze szkoły się tu zbiegły. – Zaczął się rozglądać.
-No ta która przed chwilą odeszła.
-Masz na myśli tą? To najlepsza babka w szkole. Faceci na nią lecą jak ćma do światła.
-Chodziło mi o tą z czarnymi włosami.
-Nie chrzań. – Taro złapał mnie za szyję i ściągnął na dół, po czym zaczął pięścią tarmosić moje włosy. Zaczął się śmiać. – Kto by się nią interesował? To największy dziwoląg jaki kiedykolwiek istniał.
-Czemu dziwoląg?
-Ciągle tylko coś szkicuje i bardzo rzadko się odzywa. Jedyna osoba z jaką rozmawia to Mei-chan i nauczyciele. Będziesz z nią chodzić do klasy, więc składam swoje kondolencje. – Potem mnie popchnął i odwrócił się do posmutniałych dziewczyn. – Ej, dziewczyny? A kto pokaże „nowemu” gdzie jego klasa?
Taro, nie żyjesz.
Wszystkie dziewczyny rzuciły się na mnie zgodnie z wrzaskiem „ja”. Odskoczyłem szybko na bok, a one wszystkie runęły na ziemię.
-Może kiedy indziej, drogie panie.- I ukradkiem się wycofałem.
Tylko pytanie, gdzie jest moja klasa?
Nagle zobaczyłem czarne, długie włosy. Natychmiast podbiegłem do jednej z uczennic.
-Przepraszam, czy wiesz gdzie jest klasa…- Zamilkłem, gdyż uczennica na mnie spojrzała. To była TA dziewczyna.- Eee…
-Idź za mną.- Rzuciła beznamiętnie i szybko ruszyła korytarzem, a ja musiałem niemal biec by dotrzymać jej kroku.
-Eee… słyszałem, że chodzimy razem do klasy.
Cisza.
-Więc… jak masz na imię?
Nadal cisza.
-Ja jestem Nagai Yuu. A ty?
-Po co chcesz znać moje imię?- Zapytała, nawet się do mnie nie odwracając.
-Chciałbym mieć jaką znajomą mi twarz. Jakiegoś dobrego przyjaciela.
Zatrzymała się gwałtownie. Ledwo wyhamowałem.
-Może nie znasz panujących tu zasad. Zasada pierwsza – nie zbliżaj się do Monotani Haruki. Najlepiej nawet na nią nie patrz, o rozmowie nie wspominając. Łamiesz ją ciągle.– Znowu ruszyła, a ja musiałem niemal za nią biec.
-To była chyba twoja najdłuższa wypowiedź, Haruka-san.- Uśmiechnąłem się do niej.
Aż się odwróciła. Jej oczy były szeroko otwarte.
-No co? W końcu wyjawiłaś mi swoje imię, Monotani Haruka. Zazdroszczę ci takiego imienia.
-Klasa jest na lewo.- I ruszyła dalej, a ja wszedłem do swojej nowej klasy.
©©©
Nie rozumiem tego gościa. Kto chciałby się zadawać z takim dziwolągiem jak ja? Dziwak. Albo naiwniak.
Albo typowy podrywacz. Phi. Idiota.
Myśli, że jak mnie poderwie, to będzie macho. Takich w tej szkole to nie brakuje. Ale ja odrzuciłam uczucia.
Miłość? Nie znam. Radość? Co to? Smutek? O, to akurat mój przyjaciel. Obojętność? Cześć, dawno się nie widziałyśmy. Depresja? Kawa, herbata czy od razu wódeczka?
To ja powinnam umrzeć. Oni wszyscy powinni żyć. Nie żyli przeze mnie.
Zatrzymałam się przed zdjęciami klasowymi. Na jednym byli moi rodzice.
Podobno za sobą nie przepadali. Na początku oczywiście. Potem zauważyli, że te wredne uwagi które sobie rzucają, to objaw czystej miłości.
Uśmiechnęłam się lekko pod nosem.
Zadzwonił dzwonek.
Westchnęłam i skierowałam się powoli na lekcje.

*W życiu trzeba być jak ptak. Srać na wszystko.*

Lekcje nareszcie się skończyły. Myślałam, że dzwonek nigdy nie zadzwoni.
Mei-chan została natychmiast otoczona przez watahę dziewczyn i chłopaków, jak i Nagai-san. Ja zostałam na swoim miejscu i dalej wpatrywałam się w okno.
W końcu postanowiłam wyjść z klasy by zmienić buty.
Czułam, że Nagai-san wpatruje się we mnie, jakby na coś czekał.
-To co? Wracamy razem ze szkoły?- Uśmiechnął się do mnie i magicznym trafem już szedł na równi ze mną.
-Nie.
-Ale czemu, nie? Jesteś strasznie oschła Haruka-chan!
-Nie mów tak do mnie.- Przyśpieszyłam kroku. Boże, co z nim?! Czy on upadł na głowę?!
©©©
Byłem pewny, że znajdziemy wspólny język. Musiało tak być. Więc czemu Haruka-chan nie chce mieć przyjaciół? I na dodatek jeszcze ta cała Mei-chan się do mnie przystawia. I wyraźnie jej się nie podoba, że nie zwracam na nią uwagi. Dla mnie jest tylko zwykłą dziewczyną, ale Haruka-chan... Chwila, chce tylko mieć w niej przyjaciółkę. I tyle. Prawda?
-Dlaczego nie masz przyjaciół?- Zapytałem zanim zdążyłem pomyśleć.
Dziewczyna westchnęła i byłem niemal pewny, że nic nie odpowie.
-Nie potrzebuję ich. Są tylko jak kula u nogi. Nie pozwalają ci ruszyć dalej.
-Skąd wiesz? Może przyjaciele właśnie cię popychają do przodu?
-Życie nauczyło mnie, że tak naprawdę zatrzymują cię w miejscu.
-Haruka-chan.- Odwróciła się do mnie. Myślałem, że utonę w tych jej zielonych oczach.- Co się stało takiego złego w twoim życiu?
-Po co ci ta informacja?- Zapytała.- Po co przeniosłeś się do naszej szkoły?
-Po co ci ta informacja?- Powtórzyłem jej wypowiedź.
-Nie wiem.- Odpowiedział i ruszyła dalej, a ja już z lekką zadyszką, obok niej.
-Chodziłaś na jakieś maratony?
-Nie, czemu bym miała?
-Zwolnij kroku, błagam! Ja już zaczynam mieć zadyszkę.
-He?- Zdecydowanie zwolniła kroku.- Nadal nie rozumiem, czemu chcesz się ze mną zaprzyjaźnić.
-Może dlatego… że…- No właśnie. Ja sam tego nie wiem.- No, wiesz…
Przeczesałem ręką włosy. Sam wykopałem sobie grób.
-Nie wiesz. To dobrze. Może się z tobą zakoleguje. Albo przynajmniej będę rozmawiać.
-Tak trochę nie rozumiem.- Zdecydowanie byłem zgubiony.
-Jeżeli nie wiesz, dlaczego chcesz się ze mną zaprzyjaźnić, to znaczy, że nie chcesz być ze mną dla zysków jak Mei.
-Mei-chan jest z tobą dla zysku?- Kiwnęła głową.- Dlaczego?
-Zbliżenie się do „przeklętej” jest jak nagły awans do elity szkoły.- Spuściła nieco wzrok. Nie była zadowolona ze swojego przydomku.
-Ta. Już zdążyłem się dowiedzieć.- Kopnąłem kamień.- To głupie. Przez jedną rozmowę, nagle już jesteś sławny. To jest po prostu żenujące.
-Jesteśmy już pod moim domem.- Powiedziała. Spojrzałem na dom i myślałem, że krzyknę z zaskoczenia.

©©©
-S-stało się coś?- Spytałam nieco zaniepokojona reakcją Nagai-san’ a.
-Nie, nic, tylko… mieszkamy naprzeciwko siebie.- Tym razem myślałam, że ja krzyknę.
-A-aha. To, to cześć.- Powiedziałam przechodząc przez furtkę. Nagai-san pomachał mi, ale ja nawet nie spojrzałam w tamtą stronę.
-Witaj w domu!- Powiedziała ciotka, gotując obiad. To był nasz codzienny rytuał.
-Wróciłam.- Odpowiedziałam, ściągając buty. Dookoła mnie zebrały się trzy koty.- Cześć.
Pogłaskałam każdego po głowie, chociaż wiedziałam, że tak naprawdę miała nadzieję na jakieś przysmaki ode mnie.
-Kira prawdopodobnie wyleguje się u ciebie na łóżku.
Nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam na górę.
Kira, to był jedyny kot, który naprawdę mnie lubił. Znalazłam ją w kartonie, na ulicy, jak była małym kociakiem.

To był bardzo dziwny piątek. 




*Więcej o bohaterach w zakładce postacie. Następny rozdział we wtorek. Będzie się pojawiać w czwartki i wtorki. *^.^*

1 komentarz: