czwartek, 15 września 2016

Watashinojinsei no (orokana) no ai - Rozdział 5

5. Tik tak.

Jesień chylała się ku końcowi. Niedługo rozpocznie się przerwa zimowa. W naszej szkole rozpoczyna się 20 grudnia, a kończy 7 stycznia następnego roku. Czyli można powiedzieć, że znam się z Yuu-kunem gdzieś z miesiąc.
To dziwne uczucie. Zawsze byłam sama. I nagle spotykam Yuu-kuna i wszystko się przewraca w moim porządnym życiu.
Na dodatek ciocia jeszcze wyskoczyła jak diabeł z pudełka, z nietypową wieścią.
-Przyjeżdża do nas twoja kuzynka – Yui. Od strony twojej matki.
-Po co? W roku szkolnym? Nie ma przypadkiem nauki?
Nie za bardzo pamiętałam Yui. A nie, przepraszam. To ta wścibska świnia, z którą chodzili chyba wszyscy z naszego regionu? Ta która wysyłała SMS na pogrzebie moich rodziców? I zniszczyłam jej z tego powodu telefon? Która nosiła stanik w wieku siedmiu lat i się malowała? Tak, bardzo pamiętam tą żmiję.
-Będzie z nami mieszkać i chodzić do twojej szkoły. Zostanie tu do nowego roku.- Czyli gdzieś dwa miesiące.- Jestem pewna, że się do gadacie.
Właśnie w tej chwili złamałam w rękach pałeczki.
Odsunęłam gwałtownie krzesło i poszłam na górę.
Koty uciekały przede mną z głośnym wrzaskiem, nawet Kira. Cicho zamknęłam drzwi od swojego pokoju.
I wrzasnęłam na całe gardło.
-KSO!!!
Wredna ździra, suka i jędza! Szmata wychowana na księżniczkę! Gówno! Zwykłe gówno!
Zadzwonił mój telefon. Niemal zmiażdżyłam telefon w dłoni.
Yuu-kun.
Zerknęłam przez okno. Stał na balkonie i z niepokojem krążył po całym balkonie.
Odebrałam.
-Moshi, Moshi?
-Haruka-chan!- Widać bardzo mu ulżyło.- Usłyszałem wrzask i zauważyłem, że Kira wybiegła na dwór. Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku.- Odetchnęłam głęboko. Podobno denerwowałam się jak matka. Przeważnie ukrywała urazy, ale jak już się wściekła, to najwięksi twardziele ze szkoły wchodzili do pierwszych lepszych klas.
Byłam jak huragan – gwałtowny, nieprzewidywalny i krótki. Czasami w najgorszym wypadku złościłam się z dziesięć minut rozbijając pięć wazonów.
-Chcesz się spotkać?
-Może lepiej nie.
Nastała chwilowa cisza.
-A co się tak właściwie stało?
-Nic. Prawdopodobnie nie będziemy za dużo rozmawiać przez dwa miesiące. Udawaj, że mnie nie znasz, dobra?
-Ale Haruka-cha…- Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na biurko. Tym razem głośno trzasnęłam drzwiami i zeszłam po schodach z wielkim hałasem.
-Wychodzę.- Zagrzmiałam wypadając za drzwi.

*Za każdym razem, gdy znajduję klucz do szczęścia jakiś pieprzony debil zmienia w nim zamek*

-Hejoo!- Zawołała Yui wpadając do naszego domu jak do swojego, za co jeszcze bardziej ją znienawidziłam.
-Witaj Yui!- Powiedziała uśmiechnięta ciotka.- Rozgość się, w końcu będziesz mieszkać u nas gdzieś dwa miesiące.
-Nie macie pojęcia jak się cieszę! O Harusia!- Podbiegła do mnie nie zważając w ogóle na mój morderczy wzrok.- Ale się stęskniłam za tobą! Dużo się zmieniłaś!
Nic nie odpowiedziałam.
-Haruka może pokażesz Yui okolice?
-Chciałabym obejrzeć szkołę! Są u was jacyś przystojniacy?
-Nie wiem.
-Harusia jak zwykle ma gdzieś chłopaków! No przyznaj się, masz jakiegoś na oku?- Uwiesiła mi się ramienia gdy szłyśmy przez miasto i trajkotała jak najęta. Ja tylko modliłam się, aby nie odbywały się jakieś zajęcia dodatkowe.
-Ale wiesz, mój ideał chłopaka to taki który potrafi robić… no wiesz to i owo w łóżku.- A! Moje uszy! Nie chce tego słuchać! Błagam, Boże litości!- A swoja drogą, ty już to robiłaś?

-Nie.
-HE?! SERIO?! No to powinnaś porobić. To jest po prostu wspaniałe!- Okręciła się dookoła własnej osi i pochyliła w moją stronę.
-Nie mam nawet chłopaka.- Mruknęłam. Ta tylko się zaśmiała.
-Nie musisz od razu mieć chłopaka. Możesz także tak bez zobowiązań. Jednorazowe numerki i tyle.
Aa! Mam jej dosyć! Ześlijcie na mnie grom, mam dosyć jej towarzystwa! Albo jeszcze lepiej – na nią! Porwijcie ją! Już! Teraz! Błagam!
-To jest nasza szkoła.

-Ale ładna!
Rozejrzała się po placu – prawdopodobnie w poszukiwaniu ofiary – i skierowała się w stronę budynku.
Tylko poszłam z nią, bo co innego mogłam zrobić?
Oparłam się o drzwi z zamiarem ich otwarcia (ciężko się otwierały), gdy nagle ktoś pociągnął je od środka, a ja zaczęłam lecieć do przodu.
Poczułam jak ktoś łapie mnie  w pasie, gdy miałam już runąć na ziemię.
-Haruka-chan?- Cholera jasna. Yuu-kun.
-Dziękuję za pomoc.- Kso, kso, kso! Zauważyłam jak Yui błysneły podejrzanie oczy i ja wiedziałam, że właśnie zwęszyła trop.

-Haruka-chan co się…- Yui zaatakowała.
Odepchnęła mnie i zawisła na ramieniu Yuu-kuna, tak, że jego dłoń spoczywała pomiędzy jej udami. Oblał się rumieńcem.
-Ej, jak masz na imię? Może wyskoczylibyśmy gdzieś? No nie wiem… do kawiarni? Albo do ciebie?
Yuu-kun nie wiedział co powiedzieć. A ja poczułam niewiarygodną wściekłość, że ona tak zachowuje się w stosunku do Nagai-kuna.
-E… nie, dziękuję.- Próbował wyswobodzić rękę, ale ona tylko mocniej zacisnęła uda.- Możesz mnie puścić?
-Ale dlaczego? Masz dziewczynę? Spokojnie, to będzie nasza tajemnica.
-Powiedziałem chyba wyraźnie, żebyś mnie puściła.- Powiedział to tonem o wiele mniej przyjemnym niż przedtem.
-Oj, no weź…
Wyrwał w końcu rękę i odepchnął mocno Yui na szafki, aż pisnęła.
-Nigdy nie pobiłem dziewczyny, ale chyba dla ciebie zrobię wyjątek. Haruka-chan, wszystko w porządku?- Podszedł do mnie i podał mi dłoń, pomagając wstać z kolan.

-T-tak. Dziękuję.- Muszę przyznać, że zaskoczył mnie ten drobny gest.
-Ej, a ja?!- Yui jak zwykle psuje każdy możliwy moment.
-Haruka, kto to? Jakaś dziewczyna z burdelu?- No bardziej dosłownie nie mógł się wyrazić! Yuu, jesteś moim bohaterem!
Yui zrzedła mina, a ja zamaskowałam śmiech, kaszlem.
-Nie, to moja kuzynka Usami Yui. Od strony mamy.- Dodałam po chwili ciszy.
-Czemu nie odbierasz telefonów? Dzwoniłem do ciebie od piątku, a ty nie odbierałaś.
Piątek? A, no tak. Po moim wybuchu złości.
-Miałam go wyciszonego. No i rzadko z niego korzystam.
-Eh, albo go noś przy sobie, albo zacznij sprawdzać kto do ciebie dzwoni.
-Od razu go zniszczy. Mi zniszczyła.- Yui sama wstała podpierając się szafki.- Cholerna suka. I ja mam tu spędzić całe dwa miesiące? Po moim trupie. Wracam do domu! A ty cholerna dziewico razem z deklem się pierdolcie! Ze sobą!- Wyszła i ruszyła niemal biegiem w stronę domu.
-Jesteś dziewicą?- Zdziwił się Yuu-kun. Pokryłam się rumieńcem.

-O jakie ty się rzeczy pytasz?!- Odwróciłam głowę.
Moja twarz zamieniła się w grzejnik. A Yuu-kun tylko się śmiał.
©©©
Szczerze mówiąc myślałem, że Haruka-chan robiła to i owo. Ale w życiu bym nie pomyślał, że jest dziewicą.
-Debil! Świnia!- Wrzasnęła kiedy zacząłem się śmiać z jej reakcji.
Ja miałem kilka dziewczyn, ale były to nudne związki, głównie ojciec mnie do tego namawiał.
-No już, już. Ten debil i świnia zaprasza cię do kina w rekompensaty tego wstydu. Ale muszę przyznać, że słodko się rumienisz.
-Zamknij się.- Mruknęła pod nosem.

*Nie żałuj przeszłości, dzięki niej wiesz jakich błędów nie popełniać*

Poszliśmy do kina zaraz po tym. Właściwie, to chciałem ją do kina zaprosić już dawno temu, ale jak zwykle nie miałem odwagi.
Po raz pierwszy czuję się tak przy przedstawicielce płci pięknej. A może po prostu tak działa nieświadomie Haruka?
-Jaki film wybieramy? Mamy do wyboru jakieś romansidła, akcja i horrory.
-Myślę, że horrory.- Powiedziała patrząc na tablice z nazwami filmów.
-To co powiesz na to?- Wskazałem nazwę filmu odbywającego się gdzieś za dziesięć minut. Kiwnęła głową.- To ja zapłacę za bilety.
Dałem jej trochę pieniędzy. Podniosłą zdziwione oczy.
-Pójdziesz kupisz jakiś popcorn? Nie przeszkadza ci to?
-Sama zapłacę…
-Okej, to leć.- Popchnąłem ją lekko i podszedłem szybko do kasy.
-Od kiedy?- Chłopak podniósł wzrok. Taro-kun.
-Co od kiedy?
-Od kiedy chodzisz z przeklętą?- Wyglądał jakby nie mógł się zdecydować czy się uśmiechnąć, czy rzucić srogie spojrzenie.- Nie widzisz, że ona cię izoluje od innych?
-Po pierwsze – ona ma imię. Dokładniej Haruka. Po drugie – nie jesteśmy razem.- „Ale chciałbym”.- A po trzecie – Haruka-chan nie izoluje mnie od innych. To był mój wybór.
-Czyli jednak cię izoluje. Hej, wystarczy, że spojrzysz na nasze relacje.- Nachylił się w moją stronę.- Kiedyś spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, a tu nagle wyskakuje przeklęta i zakłada ci obróżkę z napisem „On jest mój” i chodzisz za nią jak na smyczy.
-Zamknij się.
-A nie mam racji?
-Zamknij się!- Chwyciłem go za bluzkę przyciągając do siebie.- Haruka-chan nie jest taka. Ty w ogóle ją znasz? Do dzisiaj nawet nie wiedziałeś jak ma na imię. Ja poznałem jej słabsza stronę. Wy wszyscy znacie tylko tą obojętną skorupę którą przybiera na co dzień.
Puściłem go. Był przerażony. A ja odszedłem, rzucając mu jakieś drobne za dwa bilety. Zauważyłem Harukę-chan rozglądającą się z napojami i wielkim popcornem.
-Haruka!- Pomachałem i podbiegłem do niej.- Przepraszam, że tak długo…
-On mówi prawdę.
-Kto?
-Kihara-san. Przeze mnie się izolujesz od innych.
Słyszała naszą rozmowę?
Przeklęty Taro!
Chwyciłem ją mocno za ramiona.
-Nie wolno ci tak myśleć! Wcale się nie izoluję! A nawet jeżeli, to po co mam udawać kogoś kim nie jestem? Chyba nie chcesz bym był pokroju tych ludzi ja ta twoja kuzynka? Mam cię nienawidzić tylko przez to, że inni tak postanowili?
-Może było by tak lepiej…
-Haruka! Myślisz, że jaki jestem? Nie jestem bezmózgim klonem. Nie chce nim być.
Przyłożyłem głowę do jej klatki piersiowej.

-Przepraszam, uniosłem się. To jak, idziemy?
Kiwnęła głową uśmiechając się czule.

©©©

Nie rozumiem Yuu-kuna. Ale może to i lepiej. Złapałam picie i popcorn.
Yuu-kun szybko zabrał ode mnie rzeczy i odwzajemnił uśmiech.
-To jak? Gotowa na krwawe tajemnice opuszczonego domu i zamordowanego chłopczyka?
-Się wie!- Ruszyliśmy w stronę sali kinowej.

*Mam płakać i błagać abyś mnie kochał? No śmieszne, spierdalaj!*

Film nie był zbyt przerażający na jaki miałam nadzieję. Więcej było krwi niż strachu. Ale jednak były takie momenty kiedy chciałam krzyknąć, ale tylko drżałam. Jednak najgorsze były romantyczne momenty głównych bohaterów. Oblewałam się wtedy rumieńcem.
Sięgnęłam po popcorn, gdy moja ręka spotkała się z ręką Yuu-kuna.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
-Przepraszam.- Mruknęłam pod nosem. Dziwnie się z tym poczułam.
Dyskretnie zerknęłam na Yuu-kuna. Siedział sztywny i zarumieniony. Odwróciłam w jego stronę głowę. On także spojrzał w moją stronę.
Powoli pochylił się w moją stronę, a ja pokryłam się jeszcze większym rumieńcem.
Nasze wargi już miały się spotkać, gdy nagle jakaś kobieta wrzasnęła w niebogłosy, a my odwróciliśmy w tamtą stronę głowy.
I tak zakończył się mniej więcej nasz wypad do kina. Ja już się uspokoiłam i w zamyśleniu piłam ostatnie łyki coli.
Odwróciłam głowę w stronę Yuu-kuna lekko odchylając szalik.

-Dzięki za wypad do kina. Do zobaczenia.- Powiedziałam i wróciłam do domu.
Tam z wielkim nieszczęściem ciocia powiedziała, że Yui nagle się rozchorowała i musiała wrócić do domu.
-A ty tak właściwie gdzie byłaś?
-W kinie.
-Sama?
-Nie z Yuu-kunem.
Myślałam, że ciocia zachłyśnie się powietrzem z wrażenia.
-C-co?! Czemu ja nic o tym nie wiem?
-Spontaniczny wypad.- Mruknęłam zawieszając kurtkę.
-Zabraniam ci.
Przytrzymałam dłużej ręce na kurtce, by potem je opuścić.
-Niby czego?
-Spotykania z Nagai’ em. Nie chcę go widzieć w twoim towarzystwie, ani w tym domu.
-A wiesz co mnie to obchodzi? O ile dobrze pamiętam za rok ten dom będzie prawnie należał do mnie, czyli tak naprawdę ty mieszkasz w tym domu tylko ze względu na moją niepełnoletność.
-Haruka!
-A zresztą od kiedy ja cię tak interesuje? Przecież zawsze było ci lotto, gdzie byłam i z kim byłam. A, nie. Po prostu wiedziałaś, że jestem sama. Wiesz co? Odejdź ode mnie. Nie chcę cię widzieć. Nie teraz.
Właśnie w tej chwili spoliczkowała mnie z taką siłą, że aż upadłam.
Delikatnie dotknęłam obtarcia na policzku.

-H-Haruka, ja nie chciałam…
Wstałam i wyszłam za drzwi olewając już nawet kurtkę.

©©©

Byłem nieco zakłopotany tym co się stało w kinie. Chociaż lepiej mówić, tym co prawie się stało.
Postanowiłem zobaczyć, czy Haruka bezpiecznie dotarła do domu. Wiedziałem, że była zakłopotana tym, co prawie się wydarzyło.
Zauważyłem ją jak siedzi na huśtawce bez kurtki. Szybko do niej podszedłem i kucnąłem naprzeciwko jej opierając się o jej kolana.

-Haru…- Spojrzała na mnie, a ja dostrzegłem ślad dłoni na jej policzku.-…ka…
-Nic nie mów. Proszę.- Potem po prostu zaczęła płakać.
Objąłem ją, a ona odwzajemniła uścisk płacząc jeszcze bardziej.

Nie chciałem jej puszczać, ale zauważyłem, że  jest już niemal sina z zimna. Puściłem ją i zdjąłem swoją kurtkę, by okryć jej ramiona.
-Dziękuję.- Powiedziała mocniej opatulając się kurtką.- A tobie nie będzie zimno?
-Nie. Chcesz u mnie przenocować?- Kiwnęła głową. Objąłem ją ramieniem i zaprowadziłem do siebie.
-Cześć staruszku!- Krzyknąłem z przedpokoju zdejmując buty.
-Cześć juniorze! Jak tam w szkol…- Wtedy dziadek Yuu-kuna zszedł z góry.
-Dzień dobry.- Powiedziałam.
-Haruka u nas nocuje. Może, nie?
-Wyglądasz jak Hiro. Jasne, że Haruka może u nas nocować.
-Arigato. Dość dużo ludzi mówi o moim podobieństwie do taty.
-Jesteś istotnie podobna do ojca jak skóra z niego zdjęta! Tylko oczy masz po matce.
-Chodź Haruka, bo mój dziadek zagada cię na śmierć.- Pociągnąłem ją za rękę na górę, a dziadek tylko uśmiechnął się znacząco. Zignorowałem go i zaprowadziłem Harukę do swojego pokoju.
-Twój dziadek jest fajny. Po raz pierwszy mogę tak lekko rozmawiać o rodzicach.- Powiedziała. Uśmiechnąłem się.
-Się wie.- Nie pytała się o moją babcię. Wiedziała, że nie chcę na ten temat rozmawiać.
-To… no ten… dam ci jakąś koszulkę.
-Dziękuję.- Dałem jej dresy i koszulkę na krótki rękaw, która sięgała jej niemal do kolan.- Nie wiem jak ci dziękować.
-To nie dziękuj. Co się właściwie wydarzyło?
-Odpyskowałam ciotce i mnie uderzyła z całej siły.
I co? Tylko tyle?
Nie, coś ukrywa. Nie chce mi czegoś powiedzieć.
-OK.

*Kiedyś życie zapytało się śmierci „Dlaczego mnie wszyscy uwielbiają, a ciebie nienawidzą?”. Śmierć ze spokojem odpowiedziała „Bo ty jesteś słodkim kłamstwem, a ja okrutną prawdą”*

Haruka spała. Kazałem jej położyć się do mnie do łóżka, żeby jeszcze nie złapała jakiejś choroby, więc leży teraz okryta pod same gardło, a ja leżałem obok niej.

Dotknąłem śladu po uderzeniu na jej policzku. Musiało boleć. Pewnie będzie miała wielką fioletową śliwę.
Cholera! Powinienem z nią wrócić! Gdybym z nią był nie miałaby teraz tego siniaka!
…i nie byłaby u mnie w domu.
-Może to nawet lepiej?- Mruknąłem cicho pod nosem i zszedłem na dół. Na dole siedział dziadek przeglądający zdjęcia.
-Cześć staruszku. Czemu nie śpisz?
-Przypomniały mi się dawne czasy. Jak twój ojciec przychodził z Hiro – ojcem Haruki do nas do domu, a tamten zawsze wrzeszczał, że już nie wytrzymuje z tą świnia. Miał na myśli matkę Haruki – Karin. A niedługo potem byli w sobie zakochani bez pamięci.- Zaśmiał się, przekładając kolejną stronę ze zdjęciami.- Twój ojciec potem zawsze mówił, że już za nimi nie nadąża i tak spotkał twoją mamę.
-Niesamowite. Serio, rodzice Haruki na początku się tak nie lubili?
-Oni się nienawidzili. Czasami byłem skłonny nawet uwierzyć, że się w końcu pozabijają. Ale nie. A ty?
-Co ja?- Zapytałem zdziwiony siadając na oparciu fotela, podkulając jedną nogę, tak, bym mógł oprzeć o nią podbródek.
-Co ty czujesz do Haruki?- Oblałem się rumieńcem. W życiu się tak nie cieszyłem, że dziadek ma lekkie problemy ze wzrokiem.
-P-przyjaźnimy się i tyle.
-Wyczuwam nutę w twoim głosie. Może i mam problemy ze wzrokiem, ale słuch mam bardzo dobry.
-To się przesłyszałeś. Tylko się przyjaźnimy.- Mruknąłem pod nosem.
Dziadek poklepał mnie po plecach.
-Dasz radę. Po prostu jej to powiedz.
-Staruszku!- Poderwałem się cały czerwony.- Dobranoc! Ja idę spać!
-Ale zabezpieczacie się, nie?
-DZIADKU!!- Myślałem, że zarwę pod sobą schody, ale zanim wszedłem do pokoju zdążyłem się nieco uspokoić.
Haruka siedziała zamyślona i kołysała się w przód i w tył. Przesunąłem się w stronę cienia.
-Jezu, o co jej chodzi? Zawsze miała na mnie wywalone, a teraz zabrania mi się spotykać z moim przyjacielem. Jedynym przyjacielem. Pewnie chce abym była sama. Nie rozumiem tej staruchy. Niech się wali.
Dopiero potem mnie dostrzegła. Krew odpłynęła jej z twarzy.
-Od kiedy tak tu jesteś?
-Właściwie to od tego Jezu…- Uklęknąłem obok niej i pogłaskałem ją po głowie.- Twoja ciotka aż tak mnie nie lubi?

-Nie wiem, już o co jej chodzi. Na początku chciała, abym miała przyjaciół, a gdy znalazłam ciebie, ona nagle zaczyna mi matkować. Chociaż to bardziej ty mnie znalazłeś.- Uśmiechnęła się lekko. Odwzajemniłem uśmiech.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz