5. Tik tak.
Jesień chylała się ku końcowi. Niedługo rozpocznie
się przerwa zimowa. W naszej szkole rozpoczyna się 20 grudnia, a kończy 7
stycznia następnego roku. Czyli można powiedzieć, że znam się z Yuu-kunem
gdzieś z miesiąc.
To dziwne uczucie. Zawsze byłam sama. I nagle
spotykam Yuu-kuna i wszystko się przewraca w moim porządnym życiu.
Na dodatek ciocia jeszcze wyskoczyła jak diabeł z
pudełka, z nietypową wieścią.
-Przyjeżdża do nas twoja kuzynka – Yui. Od strony
twojej matki.
-Po co? W roku szkolnym? Nie ma przypadkiem nauki?
Nie za bardzo pamiętałam Yui. A nie, przepraszam. To
ta wścibska świnia, z którą chodzili chyba wszyscy z naszego regionu? Ta która
wysyłała SMS na pogrzebie moich rodziców? I zniszczyłam jej z tego powodu
telefon? Która nosiła stanik w wieku siedmiu lat i się malowała? Tak, bardzo
pamiętam tą żmiję.
-Będzie z nami mieszkać i chodzić do twojej szkoły.
Zostanie tu do nowego roku.- Czyli gdzieś dwa miesiące.- Jestem pewna, że się
do gadacie.
Właśnie w tej chwili złamałam w rękach pałeczki.
Odsunęłam gwałtownie krzesło i poszłam na górę.
Koty uciekały przede mną z głośnym wrzaskiem, nawet
Kira. Cicho zamknęłam drzwi od swojego pokoju.
I wrzasnęłam na całe gardło.
-KSO!!!
Wredna ździra, suka i jędza! Szmata wychowana na
księżniczkę! Gówno! Zwykłe gówno!
Zadzwonił mój telefon. Niemal zmiażdżyłam telefon w
dłoni.
Yuu-kun.
Zerknęłam przez okno. Stał na balkonie i z
niepokojem krążył po całym balkonie.
Odebrałam.
-Moshi, Moshi?
-Haruka-chan!- Widać bardzo mu ulżyło.- Usłyszałem
wrzask i zauważyłem, że Kira wybiegła na dwór. Wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku.- Odetchnęłam głęboko.
Podobno denerwowałam się jak matka. Przeważnie ukrywała urazy, ale jak już się
wściekła, to najwięksi twardziele ze szkoły wchodzili do pierwszych lepszych
klas.
Byłam jak huragan – gwałtowny, nieprzewidywalny i
krótki. Czasami w najgorszym wypadku złościłam się z dziesięć minut rozbijając
pięć wazonów.
-Chcesz się spotkać?
-Może lepiej nie.
Nastała chwilowa cisza.
-A co się tak właściwie stało?
-Nic. Prawdopodobnie nie będziemy za dużo rozmawiać
przez dwa miesiące. Udawaj, że mnie nie znasz, dobra?
-Ale Haruka-cha…- Rozłączyłam się i rzuciłam telefon
na biurko. Tym razem głośno trzasnęłam drzwiami i zeszłam po schodach z wielkim
hałasem.
-Wychodzę.- Zagrzmiałam wypadając za drzwi.
*Za
każdym razem, gdy znajduję klucz do szczęścia jakiś pieprzony debil zmienia w
nim zamek*
-Hejoo!- Zawołała Yui wpadając do naszego domu jak
do swojego, za co jeszcze bardziej ją znienawidziłam.
-Witaj Yui!- Powiedziała uśmiechnięta ciotka.-
Rozgość się, w końcu będziesz mieszkać u nas gdzieś dwa miesiące.
-Nie macie pojęcia jak się cieszę! O Harusia!-
Podbiegła do mnie nie zważając w ogóle na mój morderczy wzrok.- Ale się
stęskniłam za tobą! Dużo się zmieniłaś!
Nic nie odpowiedziałam.
-Haruka może pokażesz Yui okolice?
-Chciałabym obejrzeć szkołę! Są u was jacyś
przystojniacy?
-Nie wiem.
-Harusia jak zwykle ma gdzieś chłopaków! No przyznaj
się, masz jakiegoś na oku?- Uwiesiła mi się ramienia gdy szłyśmy przez miasto i
trajkotała jak najęta. Ja tylko modliłam się, aby nie odbywały się jakieś
zajęcia dodatkowe.
-Ale wiesz, mój ideał chłopaka to taki który potrafi
robić… no wiesz to i owo w łóżku.- A! Moje uszy! Nie chce tego słuchać! Błagam,
Boże litości!- A swoja drogą, ty już to robiłaś?
-Nie.
-HE?! SERIO?! No to powinnaś porobić. To jest po
prostu wspaniałe!- Okręciła się dookoła własnej osi i pochyliła w moją stronę.
-Nie mam nawet chłopaka.- Mruknęłam. Ta tylko się
zaśmiała.
-Nie musisz od razu mieć chłopaka. Możesz także tak
bez zobowiązań. Jednorazowe numerki i tyle.
Aa! Mam jej dosyć! Ześlijcie na mnie grom, mam dosyć
jej towarzystwa! Albo jeszcze lepiej – na nią! Porwijcie ją! Już! Teraz!
Błagam!
-To jest nasza szkoła.
-Ale ładna!
Rozejrzała się po placu – prawdopodobnie w poszukiwaniu
ofiary – i skierowała się w stronę budynku.
Tylko poszłam z nią, bo co innego mogłam zrobić?
Oparłam się o drzwi z zamiarem ich otwarcia (ciężko
się otwierały), gdy nagle ktoś pociągnął je od środka, a ja zaczęłam lecieć do
przodu.
Poczułam
jak ktoś łapie mnie w pasie, gdy miałam
już runąć na ziemię.
-Haruka-chan?-
Cholera jasna. Yuu-kun.
-Dziękuję
za pomoc.- Kso, kso, kso! Zauważyłam jak Yui błysneły podejrzanie oczy i ja
wiedziałam, że właśnie zwęszyła trop.
-Haruka-chan co się…- Yui zaatakowała.
Odepchnęła mnie i zawisła na ramieniu Yuu-kuna, tak,
że jego dłoń spoczywała pomiędzy jej udami. Oblał się rumieńcem.
-Ej, jak masz na imię? Może wyskoczylibyśmy gdzieś?
No nie wiem… do kawiarni? Albo do ciebie?
Yuu-kun nie wiedział co powiedzieć. A ja poczułam
niewiarygodną wściekłość, że ona tak zachowuje się w stosunku do Nagai-kuna.
-E… nie, dziękuję.- Próbował wyswobodzić rękę, ale
ona tylko mocniej zacisnęła uda.- Możesz mnie puścić?
-Ale dlaczego? Masz dziewczynę? Spokojnie, to będzie
nasza tajemnica.
-Powiedziałem chyba wyraźnie, żebyś mnie puściła.-
Powiedział to tonem o wiele mniej przyjemnym niż przedtem.
-Oj, no weź…
Wyrwał w końcu rękę i odepchnął mocno Yui na szafki,
aż pisnęła.
-Nigdy nie pobiłem dziewczyny, ale chyba dla ciebie
zrobię wyjątek. Haruka-chan, wszystko w porządku?- Podszedł do mnie i podał mi
dłoń, pomagając wstać z kolan.
-T-tak. Dziękuję.- Muszę przyznać, że zaskoczył mnie
ten drobny gest.
-Ej, a ja?!- Yui jak zwykle psuje każdy możliwy
moment.
-Haruka, kto to? Jakaś dziewczyna z burdelu?- No
bardziej dosłownie nie mógł się wyrazić! Yuu, jesteś moim bohaterem!
Yui zrzedła mina, a ja zamaskowałam śmiech, kaszlem.
-Nie, to moja kuzynka Usami Yui. Od strony mamy.-
Dodałam po chwili ciszy.
-Czemu nie odbierasz telefonów? Dzwoniłem do ciebie
od piątku, a ty nie odbierałaś.
Piątek? A, no tak. Po moim wybuchu złości.
-Miałam go wyciszonego. No i rzadko z niego
korzystam.
-Eh, albo go noś przy sobie, albo zacznij sprawdzać
kto do ciebie dzwoni.
-Od razu go zniszczy. Mi zniszczyła.- Yui sama
wstała podpierając się szafki.- Cholerna suka. I ja mam tu spędzić całe dwa
miesiące? Po moim trupie. Wracam do domu! A ty cholerna dziewico razem z deklem
się pierdolcie! Ze sobą!- Wyszła i ruszyła niemal biegiem w stronę domu.
-Jesteś dziewicą?- Zdziwił się Yuu-kun. Pokryłam się
rumieńcem.
-O jakie ty się rzeczy pytasz?!- Odwróciłam głowę.
Moja twarz zamieniła się w grzejnik. A Yuu-kun tylko
się śmiał.
©©©
Szczerze mówiąc myślałem, że Haruka-chan robiła to i
owo. Ale w życiu bym nie pomyślał, że jest dziewicą.
-Debil! Świnia!- Wrzasnęła kiedy zacząłem się śmiać
z jej reakcji.
Ja miałem kilka dziewczyn, ale były to nudne
związki, głównie ojciec mnie do tego namawiał.
-No już, już. Ten debil i świnia zaprasza cię do
kina w rekompensaty tego wstydu. Ale muszę przyznać, że słodko się rumienisz.
-Zamknij się.- Mruknęła pod nosem.
*Nie
żałuj przeszłości, dzięki niej wiesz jakich błędów nie popełniać*
Poszliśmy do kina zaraz po tym. Właściwie, to
chciałem ją do kina zaprosić już dawno temu, ale jak zwykle nie miałem odwagi.
Po raz pierwszy czuję się tak przy przedstawicielce
płci pięknej. A może po prostu tak działa nieświadomie Haruka?
-Jaki film wybieramy? Mamy do wyboru jakieś
romansidła, akcja i horrory.
-Myślę, że horrory.- Powiedziała patrząc na tablice
z nazwami filmów.
-To co powiesz na to?- Wskazałem nazwę filmu
odbywającego się gdzieś za dziesięć minut. Kiwnęła głową.- To ja zapłacę za
bilety.
Dałem jej trochę pieniędzy. Podniosłą zdziwione
oczy.
-Pójdziesz kupisz jakiś popcorn? Nie przeszkadza ci
to?
-Sama zapłacę…
-Okej, to leć.- Popchnąłem ją lekko i podszedłem
szybko do kasy.
-Od kiedy?- Chłopak podniósł wzrok. Taro-kun.
-Co od kiedy?
-Od kiedy chodzisz z przeklętą?- Wyglądał jakby nie
mógł się zdecydować czy się uśmiechnąć, czy rzucić srogie spojrzenie.- Nie
widzisz, że ona cię izoluje od innych?
-Po pierwsze – ona
ma imię. Dokładniej Haruka. Po drugie – nie jesteśmy razem.- „Ale chciałbym”.-
A po trzecie – Haruka-chan nie izoluje mnie od innych. To był mój wybór.
-Czyli jednak cię izoluje. Hej, wystarczy, że
spojrzysz na nasze relacje.- Nachylił się w moją stronę.- Kiedyś spędzaliśmy ze
sobą każdą wolną chwilę, a tu nagle wyskakuje przeklęta i zakłada ci obróżkę z
napisem „On jest mój” i chodzisz za nią jak na smyczy.
-Zamknij się.
-A nie mam racji?
-Zamknij się!- Chwyciłem go za bluzkę przyciągając
do siebie.- Haruka-chan nie jest taka. Ty w ogóle ją znasz? Do dzisiaj nawet
nie wiedziałeś jak ma na imię. Ja poznałem jej słabsza stronę. Wy wszyscy
znacie tylko tą obojętną skorupę którą przybiera na co dzień.
Puściłem go. Był przerażony. A ja odszedłem,
rzucając mu jakieś drobne za dwa bilety. Zauważyłem Harukę-chan rozglądającą
się z napojami i wielkim popcornem.
-Haruka!- Pomachałem i podbiegłem do niej.-
Przepraszam, że tak długo…
-On mówi prawdę.
-Kto?
-Kihara-san. Przeze mnie się izolujesz od innych.
Słyszała naszą rozmowę?
Przeklęty Taro!
Chwyciłem ją mocno za ramiona.
-Nie wolno ci tak myśleć! Wcale się nie izoluję! A
nawet jeżeli, to po co mam udawać kogoś kim nie jestem? Chyba nie chcesz bym
był pokroju tych ludzi ja ta twoja kuzynka? Mam cię nienawidzić tylko przez to,
że inni tak postanowili?
-Może było by tak lepiej…
-Haruka! Myślisz, że jaki jestem? Nie jestem
bezmózgim klonem. Nie chce nim być.
Przyłożyłem głowę do jej klatki piersiowej.
-Przepraszam, uniosłem się. To jak, idziemy?
Kiwnęła głową uśmiechając się czule.
©©©
Nie rozumiem Yuu-kuna. Ale może to i lepiej.
Złapałam picie i popcorn.
Yuu-kun szybko zabrał ode mnie rzeczy i odwzajemnił
uśmiech.
-To jak? Gotowa na krwawe tajemnice opuszczonego
domu i zamordowanego chłopczyka?
-Się wie!- Ruszyliśmy w stronę sali kinowej.
*Mam
płakać i błagać abyś mnie kochał? No śmieszne, spierdalaj!*
Film nie był zbyt przerażający na jaki miałam
nadzieję. Więcej było krwi niż strachu. Ale jednak były takie momenty kiedy
chciałam krzyknąć, ale tylko drżałam. Jednak najgorsze były romantyczne momenty
głównych bohaterów. Oblewałam się wtedy rumieńcem.
Sięgnęłam po popcorn, gdy moja ręka spotkała się z
ręką Yuu-kuna.
Odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
-Przepraszam.- Mruknęłam pod nosem. Dziwnie się z
tym poczułam.
Dyskretnie zerknęłam na Yuu-kuna. Siedział sztywny i
zarumieniony. Odwróciłam w jego stronę głowę. On także spojrzał w moją stronę.
Powoli pochylił się w moją stronę, a ja pokryłam się
jeszcze większym rumieńcem.
Nasze wargi już miały się spotkać, gdy nagle jakaś
kobieta wrzasnęła w niebogłosy, a my odwróciliśmy w tamtą stronę głowy.
I tak zakończył się mniej więcej nasz wypad do kina.
Ja już się uspokoiłam i w zamyśleniu piłam ostatnie łyki coli.
Odwróciłam głowę w stronę Yuu-kuna lekko odchylając
szalik.
-Dzięki za wypad do kina. Do zobaczenia.-
Powiedziałam i wróciłam do domu.
Tam z wielkim nieszczęściem ciocia powiedziała, że
Yui nagle się rozchorowała i musiała wrócić do domu.
-A ty tak właściwie gdzie byłaś?
-W kinie.
-Sama?
-Nie z Yuu-kunem.
Myślałam, że ciocia zachłyśnie się powietrzem z
wrażenia.
-C-co?! Czemu ja nic o tym nie wiem?
-Spontaniczny wypad.- Mruknęłam zawieszając kurtkę.
-Zabraniam ci.
Przytrzymałam dłużej ręce na kurtce, by potem je
opuścić.
-Niby czego?
-Spotykania z Nagai’ em. Nie chcę go widzieć w twoim
towarzystwie, ani w tym domu.
-A wiesz co mnie to obchodzi? O ile dobrze pamiętam
za rok ten dom będzie prawnie należał do mnie, czyli tak naprawdę ty mieszkasz
w tym domu tylko ze względu na moją niepełnoletność.
-Haruka!
-A zresztą od kiedy ja cię tak interesuje? Przecież
zawsze było ci lotto, gdzie byłam i z kim byłam. A, nie. Po prostu wiedziałaś,
że jestem sama. Wiesz co? Odejdź ode mnie. Nie chcę cię widzieć. Nie teraz.
Właśnie w tej chwili spoliczkowała mnie z taką siłą,
że aż upadłam.
Delikatnie dotknęłam obtarcia na policzku.
-H-Haruka, ja nie chciałam…
Wstałam i wyszłam za drzwi olewając już nawet
kurtkę.
©©©
Byłem nieco zakłopotany tym co się stało w kinie.
Chociaż lepiej mówić, tym co prawie się stało.
Postanowiłem zobaczyć, czy Haruka bezpiecznie
dotarła do domu. Wiedziałem, że była zakłopotana tym, co prawie się wydarzyło.
Zauważyłem ją jak siedzi na huśtawce bez kurtki.
Szybko do niej podszedłem i kucnąłem naprzeciwko jej opierając się o jej
kolana.
-Haru…- Spojrzała na mnie, a ja dostrzegłem ślad
dłoni na jej policzku.-…ka…
-Nic nie mów. Proszę.- Potem po prostu zaczęła
płakać.
Objąłem ją, a ona odwzajemniła uścisk płacząc
jeszcze bardziej.
Nie chciałem jej puszczać, ale zauważyłem, że jest już niemal sina z zimna. Puściłem ją i
zdjąłem swoją kurtkę, by okryć jej ramiona.
-Dziękuję.- Powiedziała mocniej opatulając się
kurtką.- A tobie nie będzie zimno?
-Nie. Chcesz u mnie przenocować?- Kiwnęła głową.
Objąłem ją ramieniem i zaprowadziłem do siebie.
-Cześć staruszku!- Krzyknąłem z przedpokoju
zdejmując buty.
-Cześć juniorze! Jak tam w szkol…- Wtedy dziadek
Yuu-kuna zszedł z góry.
-Dzień dobry.- Powiedziałam.
-Haruka u nas nocuje. Może, nie?
-Wyglądasz jak Hiro. Jasne, że Haruka może u nas
nocować.
-Arigato.
Dość dużo ludzi mówi o moim podobieństwie do taty.
-Jesteś istotnie podobna do ojca jak skóra z niego
zdjęta! Tylko oczy masz po matce.
-Chodź Haruka, bo mój dziadek zagada cię na śmierć.-
Pociągnąłem ją za rękę na górę, a dziadek tylko uśmiechnął się znacząco.
Zignorowałem go i zaprowadziłem Harukę do swojego pokoju.
-Twój dziadek jest fajny. Po raz pierwszy mogę tak
lekko rozmawiać o rodzicach.- Powiedziała. Uśmiechnąłem się.
-Się wie.- Nie pytała się o moją babcię. Wiedziała,
że nie chcę na ten temat rozmawiać.
-To… no ten… dam ci jakąś koszulkę.
-Dziękuję.- Dałem jej dresy i koszulkę na krótki
rękaw, która sięgała jej niemal do kolan.- Nie wiem jak ci dziękować.
-To nie dziękuj. Co się właściwie wydarzyło?
-Odpyskowałam ciotce i mnie uderzyła z całej siły.
I co? Tylko tyle?
Nie, coś ukrywa. Nie chce mi czegoś powiedzieć.
-OK.
*Kiedyś
życie zapytało się śmierci „Dlaczego mnie wszyscy uwielbiają, a ciebie
nienawidzą?”. Śmierć ze spokojem odpowiedziała „Bo ty jesteś słodkim kłamstwem,
a ja okrutną prawdą”*
Haruka spała. Kazałem jej położyć się do mnie do
łóżka, żeby jeszcze nie złapała jakiejś choroby, więc leży teraz okryta pod
same gardło, a ja leżałem obok niej.
Dotknąłem śladu po uderzeniu na jej policzku.
Musiało boleć. Pewnie będzie miała wielką fioletową śliwę.
Cholera! Powinienem z nią wrócić! Gdybym z nią był
nie miałaby teraz tego siniaka!
…i nie byłaby u mnie w domu.
-Może to nawet lepiej?- Mruknąłem cicho pod nosem i
zszedłem na dół. Na dole siedział dziadek przeglądający zdjęcia.
-Cześć staruszku. Czemu nie śpisz?
-Przypomniały mi się dawne czasy. Jak twój ojciec
przychodził z Hiro – ojcem Haruki do nas do domu, a tamten zawsze wrzeszczał,
że już nie wytrzymuje z tą świnia. Miał na myśli matkę Haruki – Karin. A
niedługo potem byli w sobie zakochani bez pamięci.- Zaśmiał się, przekładając
kolejną stronę ze zdjęciami.- Twój ojciec potem zawsze mówił, że już za nimi
nie nadąża i tak spotkał twoją mamę.
-Niesamowite. Serio, rodzice Haruki na początku się
tak nie lubili?
-Oni się nienawidzili. Czasami byłem skłonny nawet
uwierzyć, że się w końcu pozabijają. Ale nie. A ty?
-Co ja?- Zapytałem zdziwiony siadając na oparciu
fotela, podkulając jedną nogę, tak, bym mógł oprzeć o nią podbródek.
-Co ty czujesz do Haruki?- Oblałem się rumieńcem. W
życiu się tak nie cieszyłem, że dziadek ma lekkie problemy ze wzrokiem.
-P-przyjaźnimy się i tyle.
-Wyczuwam tą
nutę w twoim głosie. Może i mam problemy ze wzrokiem, ale słuch mam bardzo
dobry.
-To się przesłyszałeś. Tylko się przyjaźnimy.-
Mruknąłem pod nosem.
Dziadek poklepał mnie po plecach.
-Dasz radę. Po prostu jej to powiedz.
-Staruszku!- Poderwałem się cały czerwony.-
Dobranoc! Ja idę spać!
-Ale zabezpieczacie się, nie?
-DZIADKU!!- Myślałem, że zarwę pod sobą schody, ale
zanim wszedłem do pokoju zdążyłem się nieco uspokoić.
Haruka siedziała zamyślona i kołysała się w przód i
w tył. Przesunąłem się w stronę cienia.
-Jezu, o co jej chodzi? Zawsze miała na mnie
wywalone, a teraz zabrania mi się spotykać z moim przyjacielem. Jedynym
przyjacielem. Pewnie chce abym była sama. Nie rozumiem tej staruchy. Niech się
wali.
Dopiero potem mnie dostrzegła. Krew odpłynęła jej z
twarzy.
-Od kiedy tak tu jesteś?
-Właściwie to od tego Jezu…- Uklęknąłem obok niej i
pogłaskałem ją po głowie.- Twoja ciotka aż tak mnie nie lubi?
-Nie wiem, już o co jej chodzi. Na początku chciała,
abym miała przyjaciół, a gdy znalazłam ciebie, ona nagle zaczyna mi matkować.
Chociaż to bardziej ty mnie znalazłeś.- Uśmiechnęła się lekko. Odwzajemniłem
uśmiech.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz